wtorek, 22 września 2015

Harry Potter i Amulet Ciemności #6 Jak to otworzymy?

-Hermiona, muszę ci coś pokazać po lekcjach- szepnął Harry do przyjaciółki siedząc w pierwszej ławce.
-Panie Potter. Jeśli chce pan trochę poopowiadać to zapraszam na środek- powiedziała profesor McGonagall na lekcjach transmutacji.
-Już będę cicho...
-Ale ja pana zapraszam na środek!
Harry nie chętnie podniósł się z ławki i wyszedł na przeciw biurka nauczycielki.
-W takim razie powiedz mi jakim zaklęciem zamienisz pomarańczę w piłkę tenisową?-zapytała nauczycielka.
-To będzie.... Bmatero!- krzyknął Harry, bo było to jedne zn nielicznych zaklęć transmutacyjnych jakie znał.
-Poprawnie. Siadaj Potter.-powiedziała cierpko pani Minerva- Na dzisiaj to wszystko. Pamiętajcie, żeby co jakiś czas powtarzać sobie wszelkie zaklęcia. Mogę sprawdzać wasze umiejętności.

*

-Harry co takiego chciałeś mi pokazać- spytała Hermiona w dormitorium chłopców.
Harry od razu wyciągnął z kieszeni pogniecioną kartkę i podał Hermionie.
-Znalazłeś to Harry! Jesteś świetny!- powiedziała zachwycona Granger przytulając Harry'ego.
-Właściwie to dzięki mnie to znalazł...-wtrącił Ron czując, że przyjaciele zapomnieli o jego obecności.
-Nieważne kto znalazł. Ważne, że jest!-powiedziała w dalszym ciągu uradowana czarownica.-Ale nikt was nie przyłapał.
-Hahahaha-zarechotał Ron- O mały włos, a byśmy skończyli w gabinecie Snape'a. Na szczęście ja się schowałem a Harry zaczął udawać lunatyka.
-Nawet zabawne.-powiedziała z uśmiechem na twarzy szatynka wyciągając książkę.- Harry przyłóż tu ten skrawek kartki.
-Dobra- powiedział Harry wypełniając polecenie przyjaciółki
-Czytam dalej...-powiedziała Gryfonka-"Zamknięcie przybiera kolor w zależności od tych okoliczności. Zamknięcie Alomon tworzy się podczas: lawiny błotnej-kolor brązowy,sztormu-kolor niebieski,deszczu błyskawic-kolor żółty,ataku krwioplantów-kolor różowy,rzucania zaklęcia Mortemo Anguis-kolor fioletowy, kąpięli w zaczarowanych źródłach leśnych-kolor biały, podczas ataku akromantul-kolor czarny." Teraz najważniejsze, słuchajcie "żeby móc otworzyć zamknięcie Alomon należy w okoliczności jakiej zostało stworzone dane zamknięcie wypowiedzieć zaklęcie "Alomon Apertas"."
-Czyli mamy iść do pająków?-spytał Harry
-Pająków!?-wymamrotał głośnio i trwożnie Ron.
-Na to wygląda...-powiedziała cicho Hermiona.
-Ja nigdzie nie będę szedł...Boję się pająków-zwierzył się Ron
-Ron idziesz z nami!-rozkazał wręcz Potter-Jesteś nam potrzebny.
-Nie mam zamiaru!-krzyknął ze złością Ron i wyszedł z pokoju.
-Super...Nigdy nie można na nim polegać-zezłościła się Granger.
-Jakoś se poradzimy we dwoje...-powiedział smętnie Harry.
-Niestety. Dobra martwmy się jak znajdziemy te akromantule, a nie Ronaldem.
-My nie wiemy gdzie one mogą być...ale Hagrid na pewno wie!-powiedział dynamiczne Potter
-No przecież. On lubi chodzić po tutejszych lasach i łąkach.

*

Harry wraz z Hermioną stanęli przed dość niskimi jak na wzrost ich starszego przyjaciela drzwiami. Było one w dodatku trochę spróchniałe. Potter wyciągnął rękę i zapukał do drzwi.
-Już idę, idę- rozległ się gruby głos Rubeusa.
Parę sekund później drzwi rozwarły się i stanął w nich Hagrid.
-Oo, moi mali przyjaciele. Witajcie, witajcie. Zapraszam do środka.
-Cześć Hagrid!-odpowiedziały wesoło dzieciaki pakując się do środka.
Po tym jak weszli do chaty i wygodnie się rozsiedli Rubeus spytał.
-A co was do mnie sprowadza?
-No mamy mały problem...- zaczęła delikatnie wchodząc w temat Granger.
-Gdzie możemy znaleźć akromantule?- zapytał dziarsko Potter.
Brak cierpliwości nie spodobał się Hermionie przez co ta na niego krzywo spojrzała i niezauważalnie szturchnęła, na co Gryfon zareagował pytającym spojrzeniem.
-Akromantule!?-przeraził się Hagrid- Nigdy, ale to przenigdy nie powiem wam gdzie one się znajdują. To zbyt niebezpieczne.
-Ale my potrzebujemy!- sprzeciwił się Harry.
-Na co to wam?
-Nie możemy powiedzieć-odpowiedziała zawiedziona Hermiona.
-A ja wam nie mogę pomóc-odpowiedział z karcącym spojrzeniem gajowy.-Może lepiej już idźcie...
-Ale Hagrid! Musisz nam pomóc!- domagał się Harry
-Nic wcale nie muszę! Idźcie już, bo jestem teraz okropnie zajęty- skłamał Rubeus.
Przyjaciele opuścili dom gajowego ze spuszczonymi głowami.
Po wyjściu z domu przyjaciela, Harry i Hermiona zaczęli rozmyślać nad nowym planem odnalezienia akromantul.
-Harry idźmy do biblioteki-zaproponowała zrezygnowana dziewczynka.
-Zawsze można spróbować.

*

Przyjaciele otworzyli drzwi biblioteki i już po chwili siedzieli przy jednym ze stołów.
-Od czego zaczynamy?
-No najpewniej będą w dziale ksiąg zakazanych- odpowiedziała mądra dziewczynka.
Uczniowie tak też zrobili; udali się do danego działu i zaczęli dokładnie szukać.
Po kilku godzinach bezustannego poszukiwania Harry w końcu odezwał się głosem trymfu.
- Mam! "Jak wyczarować akromantulę"
-Ale Harry, my mamy znaleźć te pająki a nie je tworzyć.
-Co za różnica!-powiedział błacho Harry- Nawet tak będzie łatwiej, bo będziemy mieli do czynienia z jedną bestią a nie tysiącami.
-No w sumie to ty masz rację. Genialnie Harry.
-Chodź na Dyskretną Polanę...Tam się weźmiemy za te pajęczaki.
-Dzisiaj to ci same dobre pomysły przychodzą do głowy Harry- chwaliła Hermiona.
-No logiczne, że na tej polanie nikt nas nie zobaczy o ile ten ktoś nie wejdzie na jej teren.
-Dobra chodźmy.
-Gdzie idziecie?- odezwała się nagle dziewczynka o czarnych oczach. Była ona dość jasnej karnacji. Jej czarne włosy były splecione w warkocz sięgający do pasa i przerzucony przez ramię. Grzywka dziewczynki była średniej długości i ułożona na bok. Młoda osóbka była o pół głowy wyższa od Hermiony oraz była szczupła. Jeśli chodzi o strój to jest to mundurek typowy dla ucznia Hogwartu, z kolei na jej klatce piersiowej widniał krawacik w barwach Hufflepuffu.
-Myy?-odezwał się zakłopotany Potter- Do pokoju wspólnego.
Nagle dwójka przyjaciół wstała i chciała już iść, ale napotkana dziewczyna im przeszkodziła.
-Jak się nazywacie? Ja jestem Nelly Patterson- spytała zaciekawiona Puchonka.
-Ja to Harry Potter, a ona to Hermiona Granger.
-Dobra, my już musimy naprawdę lecieć.-powiedziała Gryfonka.
-Pa.- powiedziała lekko zasmucona Nelly. Bowiem miała wrażenie, że nowi znajomi niezbyt za nią przepadają.
I tak Hermiona z Harrym opuścili bibliotekę, jednak młoda Patterson nie miała zamiaru siedzieć bezczynnie.

*

-Wyciągaj książkę Hermiona...
Dziewczynka posłuchała się Harry'ego i zaczęła szukać odpowiedniej strony.
-Dobra, mam stronę. Cofnij się.
Czarownica wyciągnęła różdżkę i zaczęła ćwiczyć ruch różdżki, który był w kształcie spirali.
-Aranearum Vievs!
Wtem z różdżki zaczęły wydobywać wielkie akromantule. Nie był to jeden pająk, ale pojawiły się ich dziesiątki.
-Harry! 
-Wyrzuć różdżkę Hermiona!
Dziewczynka lekko się zawahała, ale nie miała wyboru i pozbywała się swojej różdżki. Pająki od razu przestały się mnożyć. Wściekłe bestie zaczęły z zawrotnym tempem gonić dwójkę czarodziejów.
-Arania Exumei!- krzyknął Harry po czym jedna akromantula padła martwa.
-To zaklęcie jest zbyt słabe, żeby pokonać taką armię.-powiedziała przerażona Hermiona- Łap to zamknięcie Harry i je otwórz!
-Ale ja nie pamiętam!
-Czy tutaj tylko ja mam myśleć? Powiedz Alamon Apertas!
-Dobra. Alamon Apertas!
Jednak po tych słowach pudełko nawet nie drgnęło.
-Musisz to powiedzieć spokojnie!
-Jak mam być spokojny, kiedy leci za mną chmara pająków!
Nim się jednak obejrzeli krwiożercze bestie ich otoczyły.
-No Potter! Szybciej!
Mimo tak zgubnej sytuacji młody Gryfon zamknął oczy i zaczął myśleć o swojej mamie i w tym czasie wypowiedział zaklęcie, a Zamknięcie Alomon zaczęło świecić białym i czystym blaskiem co także poczęło oślepiać przeklęte włochate bestie.
-Jest! Udało się! Uciekamy.
Jednak zdezorientowane pająki nie dały za wygraną i plunęły swą lepką siecią prosto w stopy dwóch czarodziejów. Z kolei jeden z nich zabrał różdżkę Harry'emu.
-To koniec Harry...- powiedziała z płaczem Hermiona.
-Nie możemy się poddawać!
-Nie rozumiesz, że zginiemy!? Nie mamy szans.
Przebiegłe pajęczaki już śliniły się na widok świeżego mięska  i zaczęły powoli dobierać się do bezbronnych przyjaciół, gdy nagle stało się coś niespodziewanego.
-Stunanio!
Nagle w stronę okropnych akromantul zaczęły wydobywać się widocznie gołym okiem fale dźwiękowe. Krwiożercze bestie zaczęły zwijać się się z bólu aż w końcu ostatkiem sił umknęły w stronę Zakazanego Lasu.
-To chyba wasze?
-Nelly?- zapytała nie do końca przytomna Hermiona sięgając wraz z Harrym po różdżki.
-We własnej osobie.- powiedziała wesoło Patterson.
-Wielkie dzięki Nelly, gdyby nie ty...
-Nie musicie dziękować- przerwała dziewczynka.-Chodźmy lepiej do skrzydła szpitalnego.
Przyjaciele momentalnie wstali, a Potter dyskretnie schował Zamknięcie Alomon.

*

-Dzień Dobry- powiedziały dzieciaki wchodząc do skrzydła szpitalnego
-Witajcie- powiedziała zaskoczono pani Pomfrey- Co wam się stało dzieciaki?
-Oni spadli z drzewa- poratowała Nelly.
-Dzięki...-szepnęła Hermiona.
-Wy to zawsze musicie coś nawywijać!-powiedziała pielęgniarka łapiąc się za głowę.-Połóżcie się na łóżkach. Zaraz się wami zajmę.
Przyjaciele zaatakowani przez akromantule usłuchali polecenia pani Poppy Pomforey.
-No nieźle jesteście poharatani- powiedziała z politowaniem lekarka- Gdzie nie spojrzę tam rana!
-To ja już pójdę...- wtrąciła Nelly.
-Masz rację, lepiej już idź.-powiedziała pielęgniarka.
Opiekuńcza pani Pomfrey jednocześnie chwyciła za wacik i płyn przeciwzakaźny i zaczęła przemywać licznie rany i zadrapania czarodziejów. Nie było to dla nich przyjemne doświadczenie, ale jakoś musieli to przetrwać. Płyn był bardzo piekący.
-Jeszcze tylko nakleję plasterki na większe rany i będziecie mogli już wyjść.- powiedziała pani Poppy chwytając za kilka plastrów.
Już zaraz wszystkie opatrunki zostały założone i Harry z Hermioną mogli wyjść.
-Idziemy do Rona- zapytał Harry, gdy opuszczali skrzydło szpitalne- Razem z nim zobaczymy co jest w środku.
-No dobra, chociaż i tak jestem na niego obrażona.- prychnęła Granger.- My się ujadaliśmy z tymi pająkami a ten tchórz nawet palcem nie kiwnął.
-Co racja to racja, ale wiecznie gniewać się na niego nie możemy.Chodźmy już, im szybciej to otworzymy tym lepiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz