-Witam was serdecznie w waszym drugim dniu w Hogwarcie- powiedział Dumbledore.- Wczoraj niestety zapomniałem poinformować was o ważnej rzeczy,a mianowicie jest wam zakazane wchodzenie to Labiryntu Slytherina. Może was tam spotkać wiele niebezpieczeństwie. Możliwe, że ucierpi tam wasze zdrowie labo nawet stracicie życie. Czy ten zakaz jest dla was zrozumiały?
-Tak-odpowiedziały głosy uczniów.
-Dobrze, więc możecie zacząć posiłek.
Większości osób obecnych a w szczególności Ronowi nie trzeba było dwa razy powtarzać, żeby wzięli się do jedzenia.
-Ja to bym ci z chęcią znowu zniknęła te usta.- powiedziała pogardą Hermiona do Rona.
-Nawet o tym nie myśl Hermiona!-odpowiedział stanowczo rudzielec.
-Już się tak nie martw.-powiedziała Granger.
Po zjedzeniu śniadania wszyscy poszli na lekcje. Trójka młodych Gryfonów udała się na lekcje obrony przez czarną magią.
-OBCM mamy ze Snape'em.-powiedział z grymasem na twarzy Harry- przyglądałam mu się wczoraj uważnie i wydał mi się jakiś podejrzany.
-Masz tylko takie wrażenie...- stwierdziła Hemriona.
Chwilę później w klasie profesora Severusa Snape'a.
-Dzień Dobry uczniowie-powiedział zimnym głosem nauczyciel.- na naszej pierwszej lekcji nauczycie się się zaklęcia rozbrajającego- Expelliarmus. Zaklęcie to wytrąca przeciwnikowi z ręki trzymany przez niego przedmiot.
Teraz wszyscy niech powtórzą za mną odpowiedni ruch różdżką.-zalecił Snape, poczym uczniowie uczynili to co kazał.-Dobrze więc kto jako pierwszy chce spróbować.
-To ja spróbuję- się Harry.
-Skup się na mojej różdżce, wykonaj odpowiedni ruch i wypowiedz zaklęcie.
-Expelliarmus!- i przy tym zaklęciu Harry wytrącił Severusowi różdżkę.
-Doskonale Harry, doskonale...-powiedział Snape-następny.
Zajęcie trwały przez kolejne minuty. Potem już wszyscy wyszli z klasy. Na kolejnych lekcjach nie było nic nadzwyczajnego,a mianowicie zaklęcia,roślinki. Jedynie na lekcji o eliksirach, którą uczniowie mieli poraz pierwszy była dla uczniów czymś niezwykłym. Na pierwszej lekcji uczyli się o podstawowych składnikach do sporządzania wielu rodzajów eliksirów. Po zakończeniu wszystkich lekcji czarodzieje tradycyjnie udali się do swoich pokojów. Dzieciaki nie zdążyły nawet usiąść , gdy do pokoju wparowała profesor McGonagall z kotem na rękach.
-Krzywołap!-wykrzyknęła Hermiona z uradowaniem.- Skąd pani profesor go wzięła?
-Twoi rodzice wysłali list z prośbą o zabranie twojego kota do ciebie panno Granger- tłumaczyła pani profesor.-Powiedzieli, że gdzieś wyjeżdżają i nie mogą go wziąć ze sobą. W takim razie ja już pójdę.
I z tymi słowami drzwi pokoju Gryfonów otworzyły się i po wyjściu Minervy ponownie zamknęły.
-Fajny sierściuch- mruknął pogardliwie Ron.
-Nie podoba ci się coś Ronaldzie!?- oburzyła się Hermiona.
-Jeszcze kotów tu tylko brakowało.- burzliwie powiedział rudowłosy.
-Jak dla mnie to on jest nawet miły.- wtrącił Harry.
-Koty są zazwyczaj miłe.- stwierdziła Hermiona.- No chyba, że ktoś będzie dla nich złośliwy. Prawda Ron!?
-Już spokój, dosyć!- powiedział z podniesionym głosem Potter.
-Harry, czyją ty stronę trzymasz?- spytała karcąco Hermiona.
-Nie trzymam strony żadnego z was.-odpowiedział stanowczo Harry- wy się ciągle kłócicie. Każdego dnia jakaś kłótnia! Musicie tak zawsze?
-Mów to do niego a nie do mnie. Ja się staram nie kłócić się z nim, ale on widocznie tego nie rozumie.
-Ja tego nie rozumiem!? To ty masz wiecznie jakiś problem!- krzyknął Ron i w tym momencie przestraszony Krzywołap zerwał się z podłogi i uciekł przez okno.
-Krzywołap nie uciekaj!- wołała Hermiona- Widzisz co żeś narobił Weasley? Idę go poszukać.
I tak młoda czarownica wybiegła przez drzwi i potem udała się na podwórze.
-Dziewczyn nie zrozumiesz- westchnął Ron
-Może i tak, ale nie tylko ona winna.- stwierdził Harry
-Ja tam swojej winy nie widzę. Idziemy coś przekąsić?
-A Hermiona...
-Ona zaraz pewnie wróci z tym swoim sierściuchem.- przerwał Harry'emu Ron.
*
-Krzywołap gdzie jesteś? Chodź do mnie!- wołała Hermiona.
Mimo nawoływań Granger Krzywołap się nie pojawiał. Jednak zdeterminowana czarownica nie poddawała się i nie ustawała w poszukiwaniach. Okazało się, że jej cierpliwość nie poszła na marne. Otóż w pewnym momencie zza żywopłotu wyskoczył rudawy kotek Krzywołap, jednak nie pobiegł do Hermiony tylko w stronę Labiryntu Slytherina.
-Krzywołapku gdzie biegniesz?-pytała Hermiona- Chodź do mnie, tutaj!
Nawoływania Hermiony okazała się bezużyteczne. Kot nadal pędził w stronę zabronionego terenu. Młoda Granger jednak się nie poddawała i ruszyła w pogoń za zwierzakiem. Goniła za nim najszybciej jak potrafiła, ale kot nie dawał z wygraną, wbiegł prosto do labiryntu, a za nim też 11-latka.
Po długie bezskutecznej gonitwie udało jej się w końcu złapać niesfornego pupila.
-Dobrze, Krzywołap wracamy.- powiedziała dumnie Hermiona.
Lecz gdy się obróciła, zorientowała się, że zabłądziła i nie wie gdzie jest.
-Co ja teraz zrobię...- powiedziała sama do siebie dziewczynka ze łzami w oczach.- trudno, pójdę przed siebie.
Tak też zrobiła. Szła prosto przed siebie nieświadoma niebezpieczeństw które na nią czyhają.
Im dalej szła tym robiło się coraz ciemniej. Z czasem ledwo dostrzegała swoją dłoń.
-Lumos!- wypowiedziała Hermiona i na końcu różdżki pojawiło się światło.- teraz będzie lepiej iść.
Nagle do uszów Hermiony doszedł cichutki szelest, a potem głośniejszy syk.
-Kto tam?- spytała z drżącym głosem młoda czarownicy.- Lumos Maxima!
z różdżki wydobyło się mocne, rażące światło i w tym momencie z krzaków wyskoczył gigantyczny wąż, który rzucił się na Hermionę i ją powalił, po czym owinął się wokół niej tworząc pułapkę.
-Aaaaaaa! Ratunku!- wołała bezskutecznie dziewczynka.
Ogromny gad zaciskał się coraz mocniej i mocniej.
-Vipera Evanesca!- rzuciła zaklęcie czarownica i płomień z różdżki począł spalać węża.
Zwierzę syczało przeraźliwie z bólu aż w końcu przemieniło się w stosik popiołu. Hermiona głęboko odetchnęła. Już prawie straciła przytomność. Przysiadła na chwilę z ulgą wypowiadając zaklęcie Lumos. Myślała, że to już koniec, lecz to nie był koniec. Wtem pojawiło się kolejne kilka wielkich węży. Tym razem dziewczyna nie straciła zimnej krwi i poczęła walkę z bestiami.
-Krzywołap schowaj się za mną.
-Terraverto- przemieniła jednego z gadów w pucharek na wodę- Vipera Evanesca Maxima!- zaklęcie, które nie łączy się ze wzmacniaczem "maxima" zadziałało. Hermiona wiedziała, że są nikłe szanse żeby się udało, ale jednak. Pojawiło się wtem kilka gorących płomieni i zaczęły spalać krwiożercze bestie gotowe do ataku na młodą Granger.
-Udało mi się!Udało!- krzyknęła szczęśliwa Hermiona- chodź dalej Krzywołap.
Teraz Hermiona wolała pozostać czujna, domyślała się, że jeszcze wiele niespodzianek może ją tu spotkać.
Dziewczyna w towarzystwie kota szła dalej. Bacznie teraz obserwowała wszystko co się dzieje wokół niej.
Po jakimś czasie wędrówki labirynt zaczynał się zacieśniać aż tak, że młoda czarownica musiała się przedzierać między gęstymi chaszczami tworzącymi ściany labiryntu. Skutkowało to oczywiście licznym ranami i zadrapaniami. Po takiej dość długiej "walce" z roślinami w końcu labirynt się poszerzył i to umożliwiło uczennicy swobodny ruch. Nagle Hermiona ujrzała dwa kierunki. Nie wiedziała dokąd prowadzi żaden z nich, więc większego wyboru nie miała i skierowała się ku jednemu z kierunków. Marsz był dość krótki, ponieważ roślinny korytarz zostawił niespodziankę dla dziewczynki- ślepy zaułek.
-Ehh, trzeba zawracać- westchnęła znudzona Gryfonka.
Jednak nie zdążyła postawić nawet kilku kroków i kilka metrów przed nią zaczęły wyrastać z ziemi pnącza, które pięły się ku górze i poczęły tworzyć kolejna wielką ścianę.
-Dosyć tych żartów!-zezłościła się Hermiona jednocześnie odczuwając strach.- Incendio!
Jednak zaklęcie nie wywarło żadnego skutku na pędach, które ciągle wyrastały z ziemi.
-Czemu te rośliny się nie podpalają!?-zezłościła się Hermiona- pewnie jest na nich rzucone jakieś zaklęcie ochronne.Dobrze przedrę się przez to!
I tak rozpędzona Hermiona wbiegła w coraz gęstsze rośliny. Po chwili czarownica stała już po drugiej stronie.
-Tak! Możemy iść dalej.- powiedziała Hermiona, gdy nagle na jej nodze zacisnęło się długie pnącze i zaczęło przyciągać nieszczęsną dziewczynkę w stronę gęstwiny.
-Jeśli ktoś mnie słyszy! Niech mi ktoś pomoże! Błagam!- wykrzyknęła załzawiona już Hermiona.
I wtem do nogi Gryfonki podbiegł Krzywołap i wyciągnął swe ostre pazury, a następnie dzielnie przeciął więzadła.
-Kotku uciekamy! - krzyknęła szatynka.
Mimo, że dziewczyna odzyskała wolność, to złowieszcze pnącza nie ustawały w schwytaniu czarownicy i ruszyły w pogoń za nią. Na szczęście Hermiony rośliny nie były tak bardzo szybkie i w pewnym momencie kiedy ona i Krzywołap zyskali kilku metrową przewagę, chwyciła kotka na ręce i rzuciła się w pobliski krzak. Nieustępliwe rośliny nie wyczuły tego zamierzenia Gryfonki i ruszyły w prawą stronę, z kolei ona wraz z kotem poszli na wprost.
-Jest coraz gorzej...-powiedziała ze strachem Hermiona-Nie wiadomo co będzie dalej.Tutaj można się wszystkiego spodziewać.
Zrezygnowana dziewczynka szła mimo wszystkiego dalej. Poruszała się ostatkami sił. Do tego liczne rany bardzo ją piekły. Chociaż nic w tym labiryncie nic czarownicy nie oszczędzało to i tak się nie poddawała. Wędrowała dalej, nieustannie.
Dziewczyna w towarzystwie kota szła dalej. Bacznie teraz obserwowała wszystko co się dzieje wokół niej.
Po jakimś czasie wędrówki labirynt zaczynał się zacieśniać aż tak, że młoda czarownica musiała się przedzierać między gęstymi chaszczami tworzącymi ściany labiryntu. Skutkowało to oczywiście licznym ranami i zadrapaniami. Po takiej dość długiej "walce" z roślinami w końcu labirynt się poszerzył i to umożliwiło uczennicy swobodny ruch. Nagle Hermiona ujrzała dwa kierunki. Nie wiedziała dokąd prowadzi żaden z nich, więc większego wyboru nie miała i skierowała się ku jednemu z kierunków. Marsz był dość krótki, ponieważ roślinny korytarz zostawił niespodziankę dla dziewczynki- ślepy zaułek.
-Ehh, trzeba zawracać- westchnęła znudzona Gryfonka.
Jednak nie zdążyła postawić nawet kilku kroków i kilka metrów przed nią zaczęły wyrastać z ziemi pnącza, które pięły się ku górze i poczęły tworzyć kolejna wielką ścianę.
-Dosyć tych żartów!-zezłościła się Hermiona jednocześnie odczuwając strach.- Incendio!
Jednak zaklęcie nie wywarło żadnego skutku na pędach, które ciągle wyrastały z ziemi.
-Czemu te rośliny się nie podpalają!?-zezłościła się Hermiona- pewnie jest na nich rzucone jakieś zaklęcie ochronne.Dobrze przedrę się przez to!
I tak rozpędzona Hermiona wbiegła w coraz gęstsze rośliny. Po chwili czarownica stała już po drugiej stronie.
-Tak! Możemy iść dalej.- powiedziała Hermiona, gdy nagle na jej nodze zacisnęło się długie pnącze i zaczęło przyciągać nieszczęsną dziewczynkę w stronę gęstwiny.
-Jeśli ktoś mnie słyszy! Niech mi ktoś pomoże! Błagam!- wykrzyknęła załzawiona już Hermiona.
I wtem do nogi Gryfonki podbiegł Krzywołap i wyciągnął swe ostre pazury, a następnie dzielnie przeciął więzadła.
-Kotku uciekamy! - krzyknęła szatynka.
Mimo, że dziewczyna odzyskała wolność, to złowieszcze pnącza nie ustawały w schwytaniu czarownicy i ruszyły w pogoń za nią. Na szczęście Hermiony rośliny nie były tak bardzo szybkie i w pewnym momencie kiedy ona i Krzywołap zyskali kilku metrową przewagę, chwyciła kotka na ręce i rzuciła się w pobliski krzak. Nieustępliwe rośliny nie wyczuły tego zamierzenia Gryfonki i ruszyły w prawą stronę, z kolei ona wraz z kotem poszli na wprost.
-Jest coraz gorzej...-powiedziała ze strachem Hermiona-Nie wiadomo co będzie dalej.Tutaj można się wszystkiego spodziewać.
Zrezygnowana dziewczynka szła mimo wszystkiego dalej. Poruszała się ostatkami sił. Do tego liczne rany bardzo ją piekły. Chociaż nic w tym labiryncie nic czarownicy nie oszczędzało to i tak się nie poddawała. Wędrowała dalej, nieustannie.
*
-Nie dziwi cię to, że Hermiony nie ma już od ponad pięciu godzin?- spytał Harry
-Pewnie znowu gdzieś ryczy.- warknął Ron
-Od pięciu godzin!?Nie przesadzaj Ron.
-U niej to wszystko możliwe.
-Chodź, idziemy do Profesor McGonagall.
-Jak chcesz to idź sam. Ja tu zostaję.
-Idziesz ze mną! Jak coś się jej stało to będzie twoja wina.- powiedział z podniesionym i pełnym gniewu głosem Potter
-Niech ci będzie...-burknął rudowłosy
Po kolejnej chwili chłopcy znaleźli się przed gabinetem nauczycielki transmutacji, po czym głośno zapukali. Następnie trochę odczekali aż w końcu zobaczyli otwierające się drzwi.
-Potter?Weasley?A co was do mnie sprowadza.-spytała pani profesor.
-Bo my mamy taki problem dotyczący Hermiony-powiedział cichutko Harry
-Wejdźcie i mi opowiecie o co chodzi.
Po kilku sekundach już wszyscy zasiedli na wielki skórzanych, brązowych fotelach w otoczeniu wielu obrazów ilustrujących najbliższych pani profesor. Większośc drewnianych mebli była tu wykonana z leszczyny, z kolei ściany były pomalowane na ciemny pomarańcz.
-No słucham was?-zapytała Minerva McGonagall
-Bo Hermionie uciekł kot i ona zanim pobiegła...
-I to jest wasz problem?-przerwała z oburzeniem nauczycielka.
-Nie, proszę mi dać skończyć.-powiedział Harry
-No dobrze, proszę.
No więc, uciekł jej kot i Hermiona poszła go poszukać i nie ma jej już od pięciu godzin.- wydusił z siebie chłopak.
-Musimy jej niezwłocznie poszukać. Chodźcie mi pokazać w która stronę poszła.
*
Młoda Granger szła już na ostatkach sił. Powieki jej się same zamykały, a nogi od czasu do czasu odmawiały posłuszeństwa. Nagle, po krótkim czasie w oddali dało się dostrzec nikłe światełko, więc czarownica przekonana, że czeka tam ją coś dobrego w końcu wydostanie się z tego mroku. Hermiona zaczęła iść znacznie żwawiej jakby wszystkie siły jej wróciły, aby już po chwili być przy światełku. Zagubiona dziewczynka podeszła to jasnego światła, które utrzymywało jakieś dziwne małe,srebrne pudełeczko. Po chwili namysłu zdecydowała, że zgarnie to znalezisko, no i tak zrobiła. Chwyciła skrzyneczkę i schowała do kieszeni. Potem postanowiła chwilę odpocząć i przysiadła wraz z kotem na pobliskim głazie. Gdy tak nagle niby znikąd koło niej spadła jakaś gęsta ślina i po chwili wytopiła sporą dziurę w ziemi. Hermionę sparaliżowało to strachem. Podniosła głowę do góra i zobaczyła gigantycznego węża. Jednak nie był on jak inne beznogie gady, ponieważ posiadał długie łapy zaopatrzone w ostre pazury oraz masywne nogi. Był także znacznie większy niż jego (prawdopodobnie)kuzyni, a także jak już wiadomo pluł żrącą śliną. Wtem Granger zerwała się i zaczęła biec przed siebie ile sił w nogach, to samo zrobił oczywiście Krzywołap. Potwór ruszył w pogoń za dziewczynką. był on bardzo szybki, głównie dzięki nienaturalnym dla węża nogom.
-Wingardium Leviosa!- wtem Hermiona podniosła jeden z większych kamieni i rzuciła prędko w stwora co zwiększyło odległość pomiędzy dziewczynką, a maszkarą. Wróg uderzony w głowę zdezorientował się lekko i Hermiona korzystając z sytuacji ukryła się w jakimś ciemnym miejscu.
*
-Pobiegła w tą stronę!-powiedział Harry
-Dobrze sprawdzimy to.-odpowiedziała McGonagall
Harry,Ron i pani Minerva poczęli obszukiwać dokładnie teren. W pewnym momencie Ron zaczął zbliżać się do labiryntu.
-Ron nie podchodź tam!-wykrzyknęła ostrzegawczo pani profesor.
-A może ona właśnie tam pobiegła!-krzyknął z przerażeniem Harry.
-Nie może być!Zostańcie tutaj idę tam czym prędzej!Nie wiadomo czy ona jeszcze zyje,a jeśli żyje to jest mało czasu na jej ratunek.
i tak pani profesor przekroczyła mroczne progi Labiryntu Slytherina.
*
Wężopodobne coś mimo,że nie widziało Hermiony to miało wręcz doskonały słuch. Po chwili stwór warknął przeraźliwie przez co kot Hermiony miauknął ze strachu. Potwór ruszył od razu w stronę kryjówki, a Hermiona ponownie rzuciła się w pogoń.
-Petrificus Totalus!- uderzyła zaklęciem Hermiona na krwiożerczego potwora.
Jednak bestia była odporna na sporą liczba czaru i ten nie wyrządził stworowi żadnej krzywdy i tylko sie rozwścieczył. Niby wąż przyspieszył jeszcze bardziej i zaczął pluć swoją wypalające śliną. W pewnym momencie jedna kropla groźnej substancji spadła na łapę Krzywołapa.
-Miaaaaaaaau!- pisknął boleśnie kot.
-Krzywołap!Nie!-z tymi słowami bez namysłu młoda czarownica wzięła go na ręce i zaczęła biec dalej.
Nagle zza zakrętu przed oczami Hermiony ukazała się dumna postać profesor McGonagall.
-Mortemo Anguis!-ze słowami profesor z różdżki wystrzeliła nikła fioletowa smuga i uderzyłą w rozwścieczonego stwora. Nagle na bestii zaczęły powstawać liczne dziury i go poczęły niszczyć.Po pewnym momencie po bestii nie było ani śladu.
-Chodź Hermiono idziemy stąd.
Następnie udali się do zamku.
-Granger, co ci przyszło do głowy, żeby tam wchodzić!-wykrzyknęła kipiąca ze złości profesor.
-Ale Krzywołap tam pobiegł....
-To nie zmienia faktu, że złamałaś zakaz-powiedziała surowo nauczycielka-widzę, że coś sie stało twojemu kotu.Wezmę go do skrzydła szpitalnego a ty marszcz na kolację.
*
-Witam Was moi drodzy na kolejnym spotkaniu wieczornym- powiedział donośnym głosem Albsu Dumbledore.-Chciałbym tylko powiedzieć parę słów na temat panny Granger. Zachowała się panna bardzo nie odpowiedzialnie! Złamałaś zakaz, a wiążą się z tym konsekwencje, a konkretnie 100 minusowych punktów dla Gryffindoru oraz ty Hermiono masz zakaz opuszczania budynku szkolnego do końca tego orku szkolnego, chyba, że będzie taka potrzeba. Naprawdę po tobie moja droga się takiego czegoś nie spodziewałem.
-Przepraszam...-żałośnie powiedziała Hermiona.
-Mimo wszystko jednak panna okazała się niezwykła odwagą i znajomością wielu przydatnych zaklęć za co jakoś zostaniesz nagrodzona Hermiono, ale to nie teraz. Dobrze możecie już zacząć posiłek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz