Jak zwykle wszyscy uczniowie i nauczyciele zaczynali dzień od porządnego śniadania. Dyrektor szkoły Albus Dumbledor'e zazwyczaj przed rozpoczęciem posiłku miał do wygłoszenia jakąś przemowę. Tak było i tym razem.
-Witam was drodzy uczniowie na tym śniadaniu.- zaczął doniosłym głosem dyrektor- Jak widzicie za oknami już lekko prószy śnieg, który zwiastuje nam zimę. W czasie tej pory roku zarówno w świecie czarodziejów jak i mugolów ma miejsce bardzo ważne wydarzenie. Albowiem obchodzone są Święta Bożego Narodzenia. Wigilię będziemy świętować 24 grudnia, czyli za 5 dni. I tu się zaczyna moje pytanie do was. Jeśli ktoś z uczniów wyraża chęć pozostania w Hogwarcie w czasie tych świąt, to nie ma większego problemu. Tylko jest jeden warunek, musi mnie o tym niezwłocznie poinformować. To wszystko co miałem do powiedzenia. Dziękuję. Możecie rozpocząć posiłek.
Ron jak to Ron, nie trzeba było mu tego dwa razy powtarzać. Zaraz zaczął napychać swoje poliki rozmaitymi potrawami. Harry jednak jedzeniem się nie przejmował, chociaż też lubił nieźle pojeść. Jego myślami zawładnęło ogromne szczęście. Nie musiał bowiem w czasie świąt wracać do okropnej rodziny. Mógł spędzić Boże Narodzenie w gronie najlepszych przyjaciół i zaufanych nauczycieli. Potter był bardzo zamyślony, jak nigdy co zauważyła Hermiona.
-Harry, czymś się martwisz?
-Nie, tylko się cieszę...
-A to z czego?
-To będą pierwsze święta, które spędzę we wspaniałej atmosferze. Bez tych potworów Dursleyów.
-No ja cię rozumiem...- powiedziała Hermiona- W sumie to ja też zostaję tutaj na święta?
-Przecież ty masz normalna rodzinę, która cię kocha- odpowiedział zaskoczony Harry
-Moi rodzice wyjeżdżają na święta do siostry mojej mamy- ciotki Chasterfield. Nie lubię tej wrednej i zgoszkniałej baby, więc zostanę tutaj.
-Co racja to racja!
-Ronaldzie, a ty może byś przestał żreć czekoladowe żaby- urwała temat Granger.
-Ale ja jem dopiero trzydziestą pierwszą!- odpowiedział oburzony Weasley.
-Szkoda gadać! Ja już wychodzę, bo za pół godziny zaczynają się eliksiry z profesorem Horacym Slughornem.
-To ja pójdę z tobą Hermiona- zerwał się Harry.
-Wy idźcie, ja zaraz was dogonię.
-Jak się najesz, a to szybko nie nastąpi- odpowiedziała pogardliwie młoda Gryfonka.
Dwójka przyjaciół własnie opuszczała progi Wielkiej Sali, gdy nagle Hermiona się zagapiła i wpadła na członkinię Ravenclaw. Była to dziewczyna o prawie, że białych włosach do ramion, błękitnych włosach i średnim wzroście. Jak większość tutaj osób była szczuplutką osóbką.
-Uważaj jak idziesz!- krzyknęła gwałtowanie młoda Granger.
-Ja bardzo przepraszam..- odpowiedziała cicho, bezradnie Krukonka.
-Hermiona mogłabyś być milsza- szepnął Harry, po czym zwrócił się do dziewczynki- Cześć, ja jestem Harry Potter, a to jest Hermiona Granger.
-Miło mi poznać- odpowiedziała drobniutkimi cienkim głosem- Ja nazywam się Luna... Luna Lovegood. Chętnie bym porozmawiała, ale trochę zaspałam i mam mało czasu na śniadanie. Cześć wam.
-No to bywaj- powiedział wesoło Potter.
-Cześć.- odpowiedziała opryskliwie Gryfonka.
Po tym wydarzeniu oboje opuścili pomieszczenie i skierowali się w stronę sali profesora Slughorna.
-Nie rozumiem dlaczego ty taka niemiła jesteś. Zły dzień masz czy co?
-Po prostu ta cała Luna taka dziwna mi się wydaje.
-Zdaje ci się tylko
-No może...- odpowiedziała pytająco Hermiona- Sama już nie wiem.
Dalej przyjaciele szli w milczeniu i głębokim zamyśleniu. Mijali po kolei różne korytarze i pokonywali schody aż w końcu dotarli przed drzwi sali do eliksirów. Czarownica nacisnęła klamkę i zaraz byli już w środku.
-Dzień Dobry panie profesorze.- przywitali się miło, po czym zasiedli w ławkach.
-A co wy tak wcześnie?- zdziwił się nauczyciel- Macie jeszcze prawie pół godziny dzieciaki.
-No tak jakoś...- powiedział Harry.
Z kolei nasza czarownica już nic nie odpowiedziała i wyciągnęła książki do eliksirów i zaczęła czytać z niezwykła pasją. Była tak bardzo pochłonięte lekturą, że nawet nie odczuła mijającego czasu. Nim się obejrzała, wyjak szkolny zawył na pierwszą lekcję.
-Witajcie drodzy uczniowie- zaczął profesor- Od siedmiu lekcji uczyliśmy się jak przyrządzać eliksir przeciwzmarszczkowy. Fakt trochę dużo poświęciliśmy na to lekcji, ale w tym roku mamy ze sobą aż pięć lekcji, więc można sobie pozwolić na dokładniejsze przyswojenie materiału. Dobrze, teraz przejdziemy do tematu. Na tej lekcji przetestuję wasze umiejętności. A konkretnie przyrządzicie eliksir o którym się nie dawno uczyliśmy. Ja osobiście będę próbował wasze twory, a potem cofał efekty.
Prawie wszyscy byli bardzo niezadowoleniu z tego testu. No poza panną Granger i kilkoma innymi osobami. Hermiona na samym początku podgrzała lekko wodę w kociołku, po czym wrzuciła 9 listków z krzewu owocowe o nazwie rueta. Jest to roślina niewielka. Jej owoce są nieregularnych kształtów i są koloru jasnoniebieskiego. Listki są bardzo grube i strzałkowate. Następnie odmierzyła odpowiednią ilość sproszkowanych korzeni czyrakobulwy i wsypała. Na końcu wszystko dokładnie wymieszała i przelała do fiolki. Jeśli chodzi o Rona, to rudzielec chciał podejrzeć działania swojej przyjaciółki, jednak ona i teraz okazałą się być sprytniejsza. Udała, że dodaje pół szklanki korzonków stokrotki. Ron także tak zrobił z tą różnicą, że to wsypał. W końcu skończył się czas przeznaczony na przygotowania napojów.
-Dobrze, koniec czasu.- zdecydował profesor- teraz będę wyczytywał poszczególne osoby, a one podejdą do mnie z eliksirem. Zaczynam. Neville Longbottom!
Chłopiec niepewnie zbliżył się do nauczyciela po czym postawił wprost przed nosem czarną breję w kieliszku.
-Jak widać ni się nie nauczyłeś Neville. Wystawiam ci trolla. Siadaj. A teraz proszę pannę Hermionę Granger.
Młoda czarownica była pewna swojego sukcesu. Dała nauczycielowi eliksir do spróbowania. Profesor Slughorn wypił i nie mógł uwierzyć.
-Znakomicie! Nie widzę ani jednej zmarszczki! Wybitny!
Dalej nie wydarzyło się nic specjalnego. Na przemian przeplatały się takie oceny jak powyżej oczekiwań, zadowalający nędzny czy okropny. Od czasu do czasu zdarzały się trolle. Ostatnim uczniem , który podszedł do pana Horacego był Weasley.
-Znakomity kolor tu widzę!- pochwalił go pan profesor- Ciekawe czy będzie miał taki sam efekt jak wygląd.
Nauczyciel eliksirów chwycił fiolkę i łyknął wszystko na raz. Efekty jednak byłe przeciwne co do oczekiwań nauczyciela. Profesor wstał i nagle jego nos zaczął drastycznie się powiększać. Zapoczątkowało to niemałe zamieszanie wśród klasy. Narząd węchu zaczął powoli przerastać samego Slughorna. W porę jednak do akcji wkroczyła Hermiona i wycelowała różdżką w gigantyczny kinol profesora.
-Antielixirum.- wypowiedziała spokojnie dziewczynka, po czym nos Slughorna wrócił do normalnym rozmiarów.
-Weasley. Dostajesz trolla,a także w tym momencie udasz się do dyrektora. I jeszcze jedno... odejmuję osiem punktów Gryffindorowi.
-Ale ja nie chciałem...
-Nie dyskutuj.
-Dobrze...
-No ja cię rozumiem...- powiedziała Hermiona- W sumie to ja też zostaję tutaj na święta?
-Przecież ty masz normalna rodzinę, która cię kocha- odpowiedział zaskoczony Harry
-Moi rodzice wyjeżdżają na święta do siostry mojej mamy- ciotki Chasterfield. Nie lubię tej wrednej i zgoszkniałej baby, więc zostanę tutaj.
-Co racja to racja!
-Ronaldzie, a ty może byś przestał żreć czekoladowe żaby- urwała temat Granger.
-Ale ja jem dopiero trzydziestą pierwszą!- odpowiedział oburzony Weasley.
-Szkoda gadać! Ja już wychodzę, bo za pół godziny zaczynają się eliksiry z profesorem Horacym Slughornem.
-To ja pójdę z tobą Hermiona- zerwał się Harry.
-Wy idźcie, ja zaraz was dogonię.
-Jak się najesz, a to szybko nie nastąpi- odpowiedziała pogardliwie młoda Gryfonka.
Dwójka przyjaciół własnie opuszczała progi Wielkiej Sali, gdy nagle Hermiona się zagapiła i wpadła na członkinię Ravenclaw. Była to dziewczyna o prawie, że białych włosach do ramion, błękitnych włosach i średnim wzroście. Jak większość tutaj osób była szczuplutką osóbką.
-Uważaj jak idziesz!- krzyknęła gwałtowanie młoda Granger.
-Ja bardzo przepraszam..- odpowiedziała cicho, bezradnie Krukonka.
-Hermiona mogłabyś być milsza- szepnął Harry, po czym zwrócił się do dziewczynki- Cześć, ja jestem Harry Potter, a to jest Hermiona Granger.
-Miło mi poznać- odpowiedziała drobniutkimi cienkim głosem- Ja nazywam się Luna... Luna Lovegood. Chętnie bym porozmawiała, ale trochę zaspałam i mam mało czasu na śniadanie. Cześć wam.
-No to bywaj- powiedział wesoło Potter.
-Cześć.- odpowiedziała opryskliwie Gryfonka.
Po tym wydarzeniu oboje opuścili pomieszczenie i skierowali się w stronę sali profesora Slughorna.
-Nie rozumiem dlaczego ty taka niemiła jesteś. Zły dzień masz czy co?
-Po prostu ta cała Luna taka dziwna mi się wydaje.
-Zdaje ci się tylko
-No może...- odpowiedziała pytająco Hermiona- Sama już nie wiem.
Dalej przyjaciele szli w milczeniu i głębokim zamyśleniu. Mijali po kolei różne korytarze i pokonywali schody aż w końcu dotarli przed drzwi sali do eliksirów. Czarownica nacisnęła klamkę i zaraz byli już w środku.
-Dzień Dobry panie profesorze.- przywitali się miło, po czym zasiedli w ławkach.
-A co wy tak wcześnie?- zdziwił się nauczyciel- Macie jeszcze prawie pół godziny dzieciaki.
-No tak jakoś...- powiedział Harry.
Z kolei nasza czarownica już nic nie odpowiedziała i wyciągnęła książki do eliksirów i zaczęła czytać z niezwykła pasją. Była tak bardzo pochłonięte lekturą, że nawet nie odczuła mijającego czasu. Nim się obejrzała, wyjak szkolny zawył na pierwszą lekcję.
-Witajcie drodzy uczniowie- zaczął profesor- Od siedmiu lekcji uczyliśmy się jak przyrządzać eliksir przeciwzmarszczkowy. Fakt trochę dużo poświęciliśmy na to lekcji, ale w tym roku mamy ze sobą aż pięć lekcji, więc można sobie pozwolić na dokładniejsze przyswojenie materiału. Dobrze, teraz przejdziemy do tematu. Na tej lekcji przetestuję wasze umiejętności. A konkretnie przyrządzicie eliksir o którym się nie dawno uczyliśmy. Ja osobiście będę próbował wasze twory, a potem cofał efekty.
Prawie wszyscy byli bardzo niezadowoleniu z tego testu. No poza panną Granger i kilkoma innymi osobami. Hermiona na samym początku podgrzała lekko wodę w kociołku, po czym wrzuciła 9 listków z krzewu owocowe o nazwie rueta. Jest to roślina niewielka. Jej owoce są nieregularnych kształtów i są koloru jasnoniebieskiego. Listki są bardzo grube i strzałkowate. Następnie odmierzyła odpowiednią ilość sproszkowanych korzeni czyrakobulwy i wsypała. Na końcu wszystko dokładnie wymieszała i przelała do fiolki. Jeśli chodzi o Rona, to rudzielec chciał podejrzeć działania swojej przyjaciółki, jednak ona i teraz okazałą się być sprytniejsza. Udała, że dodaje pół szklanki korzonków stokrotki. Ron także tak zrobił z tą różnicą, że to wsypał. W końcu skończył się czas przeznaczony na przygotowania napojów.
-Dobrze, koniec czasu.- zdecydował profesor- teraz będę wyczytywał poszczególne osoby, a one podejdą do mnie z eliksirem. Zaczynam. Neville Longbottom!
Chłopiec niepewnie zbliżył się do nauczyciela po czym postawił wprost przed nosem czarną breję w kieliszku.
-Jak widać ni się nie nauczyłeś Neville. Wystawiam ci trolla. Siadaj. A teraz proszę pannę Hermionę Granger.
Młoda czarownica była pewna swojego sukcesu. Dała nauczycielowi eliksir do spróbowania. Profesor Slughorn wypił i nie mógł uwierzyć.
-Znakomicie! Nie widzę ani jednej zmarszczki! Wybitny!
Dalej nie wydarzyło się nic specjalnego. Na przemian przeplatały się takie oceny jak powyżej oczekiwań, zadowalający nędzny czy okropny. Od czasu do czasu zdarzały się trolle. Ostatnim uczniem , który podszedł do pana Horacego był Weasley.
-Znakomity kolor tu widzę!- pochwalił go pan profesor- Ciekawe czy będzie miał taki sam efekt jak wygląd.
Nauczyciel eliksirów chwycił fiolkę i łyknął wszystko na raz. Efekty jednak byłe przeciwne co do oczekiwań nauczyciela. Profesor wstał i nagle jego nos zaczął drastycznie się powiększać. Zapoczątkowało to niemałe zamieszanie wśród klasy. Narząd węchu zaczął powoli przerastać samego Slughorna. W porę jednak do akcji wkroczyła Hermiona i wycelowała różdżką w gigantyczny kinol profesora.
-Antielixirum.- wypowiedziała spokojnie dziewczynka, po czym nos Slughorna wrócił do normalnym rozmiarów.
-Weasley. Dostajesz trolla,a także w tym momencie udasz się do dyrektora. I jeszcze jedno... odejmuję osiem punktów Gryffindorowi.
-Ale ja nie chciałem...
-Nie dyskutuj.
-Dobrze...
-Jeśli chodzi o ciebie Hermiona, to powiem o twoim czynie profesorowi Flitwickowi. A poza tym dzięki tobie Gryffindor otrzymuje 20 punktów. Z zajęć to tyle, możecie udać się na kolejne lekcje.
*
Dalszy dzień lekcyjny okropnie dłużył się dla większości uczniów, jednak w końcu nadszedł upragniony koniec i wszyscy mogli udać się do swoich dormitorium czy gdzie tam chcieli. Harry i Hermiona postanowili na początku poszukać Rona. Długo im to nie zajęło, ponieważ ich przyjaciel siedział w dormitorium i zajadał się fasolkami Bertiego Botta.
-Cześć Ron ,chodź z nami musimy pogadać- powiedział Harry.
-O! Od kiedy to wy chcecie cokolwiek uzgadniać ze mną?- oburzył się Weasley
-Ron, o co ci znowu chodzi!?- powiedziała poddenerowana Granger- Sam nie chciałeś się bawić z tymi pająkami.
-Hermiona ma rację...
-Mimo wszystko mogliście się mnie jeszcze raz zapytać- powiedział przemądrzale rudzielec- Dobra chodźcie tam gdzie mamy iść.
Trójka przyjaciół szła w bezkresnym milczeniu. Nawet nie zwracali na siebie uwagi. Jakby na świecie istniało tylko jedno z nich. A celem ich "wędrówki" był Ogród Roślin Ładnych i Mniej Ładnych. Było to miejsce na terenie Hogwartu utworzone przez opiekunkę Hufflepufuu- Pomonę Sprout. Fakt, że nazwa zbytnio wdzięczna nie jest, ale nauczycielka bardzo lubiła takie dziwne.
-Cześć Ron ,chodź z nami musimy pogadać- powiedział Harry.
-O! Od kiedy to wy chcecie cokolwiek uzgadniać ze mną?- oburzył się Weasley
-Ron, o co ci znowu chodzi!?- powiedziała poddenerowana Granger- Sam nie chciałeś się bawić z tymi pająkami.
-Hermiona ma rację...
-Mimo wszystko mogliście się mnie jeszcze raz zapytać- powiedział przemądrzale rudzielec- Dobra chodźcie tam gdzie mamy iść.
Trójka przyjaciół szła w bezkresnym milczeniu. Nawet nie zwracali na siebie uwagi. Jakby na świecie istniało tylko jedno z nich. A celem ich "wędrówki" był Ogród Roślin Ładnych i Mniej Ładnych. Było to miejsce na terenie Hogwartu utworzone przez opiekunkę Hufflepufuu- Pomonę Sprout. Fakt, że nazwa zbytnio wdzięczna nie jest, ale nauczycielka bardzo lubiła takie dziwne.
*
Spaceru dobiegł koniec. Przyjaciele stanęli przed piękną, wykonaną przez skrzaty domowe, złocistą bramą, a następnie przekroczyli progi ogrodu. Był to stosunkowo, dość spory ogród w którym większość uczniów bardzo lubiła przebywać, jednak z powodu panującej zimy świeciło w tym miejscu pustkami. Było tutaj wiele pięknych ławek dębowych. Malowały się tutaj spore żywopłoty, niektóre zwyczajne i proste,a inne wyrzeźbione jako magiczne zwierzęta. Widniały tutaj także licznie brukowane ścieżki. Było tu cudowanie! Chociaż najlepiej ogród prezentował się przez wiosnę, lato i nieznaczną część jesieni. Wtedy prezentowały się tu cudowne trawniki i kolorowe kwiaty. W tym okresie przebywają tutaj też niewielkie magiczne stworzenia. Nasza trójka rozsiadła się wygodnie na jednej ze wcześniej wspomnianych, oprószonych białym śniegiem ławeczek.
-No gadajcie poco tu jesteśmy- zaczął z zapałem Ron- może otworzyliście to pudełko?
-No właśnie tak i teraz razem z tobą zobaczymy co w nim jest- odpowiedział Harry, po czym wyjął z kieszeni zamknięcie. Zdjął wieczko i wyjął piękny srebrny naszyjnik z wielki czarnym kamieniem szlachetnym.
-Wow!- krzyknął Ron- Daj przymierzyć- po czym chwycił nie czekając na pozwolenie naszyjnik,a następnie założył go na szyję.
-Ja bym go nie nosiła- powiedziała przemądrzale dziewczynka.
-Niby czemu?
-Ojj, Hermiona daj już spokój.-westchnął pogardliwie Potter- Co może być złego w wisiorku?
-No, a niby czemu był ukryty w pełnym pułapek labiryncie i do tego zamknięty w tym czymś?
-Nie słyszałaś o skarbach?- spytał karcąco Harry- przecież te też są dobrze strzeżone, a nic złego się jeszcze nikomu przez nie, nie stało?
-Ale to nie jest jakaś wyspa piratów. A z resztą! Dawaj to Ron!- zerwała naszyjnik z Weasleya.
-To nie jest tylko twoje!- oburzył się Ron.
-Amulet nie jest nikogo z nas- powiedziała Hermiona patrząc się na rudzielca jakby chciała go udusić- A jeśli już by miał być kogoś z nas. To byłby mój. To ja go znalazłam!
-Granger!- wstał gwałtowanie Potter- Ty już naprawdę przesadzasz. Nie zapominaj, że my ci pomagaliśmy! Jesteś strasznie samolubna!
-Właśnie!
-A wiecie co? Macie!- rzuciła czarownica naszyjnikiem w ziemię- Od teraz na moją pomoc nie liczcie.
-My cię w ogóle nie potrzebujemy- powiedział Ron ze złośliwym grymasem- Ani trochę! Możesz iść i nie wracać.
Hermiona nic już nie odpowiedziała i odbiegła ze łzami w oczach.
-Sami sobie też poradzimy!- powiedział z zapałem Weasley.
-Dobra, chodź już, bo zimno.
-No gadajcie poco tu jesteśmy- zaczął z zapałem Ron- może otworzyliście to pudełko?
-No właśnie tak i teraz razem z tobą zobaczymy co w nim jest- odpowiedział Harry, po czym wyjął z kieszeni zamknięcie. Zdjął wieczko i wyjął piękny srebrny naszyjnik z wielki czarnym kamieniem szlachetnym.
-Wow!- krzyknął Ron- Daj przymierzyć- po czym chwycił nie czekając na pozwolenie naszyjnik,a następnie założył go na szyję.
-Ja bym go nie nosiła- powiedziała przemądrzale dziewczynka.
-Niby czemu?
-Ojj, Hermiona daj już spokój.-westchnął pogardliwie Potter- Co może być złego w wisiorku?
-No, a niby czemu był ukryty w pełnym pułapek labiryncie i do tego zamknięty w tym czymś?
-Nie słyszałaś o skarbach?- spytał karcąco Harry- przecież te też są dobrze strzeżone, a nic złego się jeszcze nikomu przez nie, nie stało?
-Ale to nie jest jakaś wyspa piratów. A z resztą! Dawaj to Ron!- zerwała naszyjnik z Weasleya.
-To nie jest tylko twoje!- oburzył się Ron.
-Amulet nie jest nikogo z nas- powiedziała Hermiona patrząc się na rudzielca jakby chciała go udusić- A jeśli już by miał być kogoś z nas. To byłby mój. To ja go znalazłam!
-Granger!- wstał gwałtowanie Potter- Ty już naprawdę przesadzasz. Nie zapominaj, że my ci pomagaliśmy! Jesteś strasznie samolubna!
-Właśnie!
-A wiecie co? Macie!- rzuciła czarownica naszyjnikiem w ziemię- Od teraz na moją pomoc nie liczcie.
-My cię w ogóle nie potrzebujemy- powiedział Ron ze złośliwym grymasem- Ani trochę! Możesz iść i nie wracać.
Hermiona nic już nie odpowiedziała i odbiegła ze łzami w oczach.
-Sami sobie też poradzimy!- powiedział z zapałem Weasley.
-Dobra, chodź już, bo zimno.