poniedziałek, 28 września 2015

Harry Potter i Amulet Ciemności #7 Święta tuż,tuż

Jak zwykle wszyscy uczniowie i nauczyciele zaczynali dzień od porządnego śniadania. Dyrektor szkoły Albus Dumbledor'e zazwyczaj przed rozpoczęciem posiłku miał do wygłoszenia jakąś przemowę. Tak było i tym razem.
-Witam was drodzy uczniowie na tym śniadaniu.- zaczął doniosłym głosem dyrektor- Jak widzicie za oknami już lekko prószy śnieg, który zwiastuje nam zimę. W czasie tej pory roku zarówno w świecie czarodziejów jak i mugolów ma miejsce bardzo ważne wydarzenie. Albowiem obchodzone są Święta Bożego Narodzenia. Wigilię będziemy świętować 24 grudnia, czyli za 5 dni. I tu się zaczyna moje pytanie do was. Jeśli ktoś z uczniów wyraża chęć pozostania w Hogwarcie w czasie tych świąt, to nie ma większego problemu. Tylko jest jeden warunek, musi mnie o tym niezwłocznie poinformować. To wszystko co miałem do powiedzenia. Dziękuję. Możecie rozpocząć posiłek.
Ron jak to Ron, nie trzeba było mu tego dwa razy powtarzać. Zaraz zaczął napychać swoje poliki rozmaitymi potrawami. Harry jednak jedzeniem się nie przejmował, chociaż też lubił nieźle pojeść. Jego myślami zawładnęło ogromne szczęście. Nie musiał bowiem w czasie świąt wracać do okropnej rodziny. Mógł spędzić Boże Narodzenie w gronie najlepszych przyjaciół i zaufanych nauczycieli. Potter był bardzo zamyślony, jak nigdy co zauważyła Hermiona.
-Harry, czymś się martwisz?
-Nie, tylko się cieszę...
-A to z czego?
-To będą pierwsze święta, które spędzę we wspaniałej atmosferze. Bez tych potworów Dursleyów.
-No ja cię rozumiem...- powiedziała Hermiona- W sumie to ja też zostaję tutaj na święta?
-Przecież ty masz normalna rodzinę, która cię kocha- odpowiedział zaskoczony Harry
-Moi rodzice wyjeżdżają na święta do siostry mojej mamy- ciotki Chasterfield. Nie lubię tej wrednej i zgoszkniałej baby, więc zostanę tutaj.
-Co racja to racja!
-Ronaldzie, a ty może byś przestał żreć czekoladowe żaby- urwała temat Granger.
-Ale ja jem dopiero trzydziestą pierwszą!- odpowiedział oburzony Weasley.
-Szkoda gadać! Ja już wychodzę, bo za pół godziny zaczynają się eliksiry z profesorem Horacym Slughornem.
-To ja pójdę z tobą Hermiona- zerwał się Harry.
-Wy idźcie, ja zaraz was dogonię.
-Jak się najesz, a to szybko nie nastąpi- odpowiedziała pogardliwie młoda Gryfonka.
Dwójka przyjaciół własnie opuszczała progi Wielkiej Sali, gdy nagle Hermiona się zagapiła i wpadła na członkinię Ravenclaw. Była to dziewczyna o prawie, że białych włosach do ramion, błękitnych włosach i średnim wzroście. Jak większość tutaj osób była szczuplutką osóbką.
-Uważaj jak idziesz!- krzyknęła gwałtowanie młoda Granger.
-Ja bardzo przepraszam..- odpowiedziała cicho, bezradnie Krukonka.
-Hermiona mogłabyś być milsza- szepnął Harry, po czym zwrócił się do dziewczynki- Cześć, ja jestem Harry Potter, a to jest Hermiona Granger.
-Miło mi poznać- odpowiedziała drobniutkimi cienkim głosem- Ja nazywam się Luna... Luna Lovegood. Chętnie bym porozmawiała, ale trochę zaspałam i mam mało czasu na śniadanie. Cześć wam.
-No to bywaj- powiedział wesoło Potter.
-Cześć.- odpowiedziała opryskliwie Gryfonka.
Po tym wydarzeniu oboje opuścili pomieszczenie i skierowali się w stronę sali profesora Slughorna.
-Nie rozumiem dlaczego ty taka niemiła jesteś. Zły dzień masz czy co?
-Po prostu ta cała Luna taka dziwna mi się wydaje.
-Zdaje ci się tylko
-No może...- odpowiedziała pytająco Hermiona- Sama już nie wiem.
Dalej przyjaciele szli w milczeniu i głębokim zamyśleniu. Mijali po kolei różne korytarze i pokonywali schody aż w końcu dotarli przed drzwi sali do eliksirów. Czarownica nacisnęła klamkę i zaraz byli już w środku.
-Dzień Dobry panie profesorze.- przywitali się miło, po czym zasiedli w ławkach.
-A co wy tak wcześnie?- zdziwił się nauczyciel- Macie jeszcze prawie pół godziny dzieciaki.
-No tak jakoś...- powiedział Harry.
Z kolei nasza czarownica już nic nie odpowiedziała i wyciągnęła książki do eliksirów i zaczęła czytać z niezwykła pasją. Była tak bardzo pochłonięte lekturą, że nawet nie odczuła mijającego czasu. Nim się obejrzała, wyjak szkolny zawył na pierwszą lekcję.
-Witajcie drodzy uczniowie- zaczął profesor- Od siedmiu lekcji uczyliśmy się jak przyrządzać eliksir przeciwzmarszczkowy. Fakt trochę dużo poświęciliśmy na to lekcji, ale w tym roku mamy ze sobą aż pięć lekcji, więc można sobie pozwolić na dokładniejsze przyswojenie materiału. Dobrze, teraz przejdziemy do tematu. Na tej lekcji przetestuję wasze umiejętności. A konkretnie przyrządzicie eliksir o którym się nie dawno uczyliśmy. Ja osobiście będę próbował wasze twory, a potem cofał efekty.
Prawie wszyscy byli bardzo niezadowoleniu z tego testu. No poza panną Granger i kilkoma innymi osobami. Hermiona na samym początku podgrzała lekko wodę w kociołku, po czym wrzuciła 9 listków z krzewu owocowe o nazwie rueta. Jest to roślina niewielka. Jej owoce są nieregularnych kształtów i są koloru jasnoniebieskiego. Listki są bardzo grube i strzałkowate. Następnie odmierzyła odpowiednią ilość sproszkowanych korzeni czyrakobulwy i wsypała. Na końcu wszystko dokładnie wymieszała i przelała do fiolki. Jeśli chodzi o Rona, to rudzielec chciał podejrzeć działania swojej przyjaciółki, jednak ona i teraz okazałą się być sprytniejsza. Udała, że dodaje pół szklanki korzonków stokrotki. Ron także tak zrobił z tą różnicą, że to wsypał. W końcu skończył się czas przeznaczony na przygotowania napojów.
-Dobrze, koniec czasu.- zdecydował profesor- teraz będę wyczytywał poszczególne osoby, a one podejdą do mnie z eliksirem. Zaczynam. Neville Longbottom!
Chłopiec niepewnie zbliżył się do nauczyciela po czym postawił wprost przed nosem czarną breję w kieliszku.
-Jak widać ni się nie nauczyłeś Neville. Wystawiam ci trolla. Siadaj. A teraz proszę pannę Hermionę Granger.
Młoda czarownica była pewna swojego sukcesu. Dała nauczycielowi eliksir do spróbowania. Profesor Slughorn wypił i nie mógł uwierzyć.
-Znakomicie! Nie widzę ani jednej zmarszczki! Wybitny!
Dalej nie wydarzyło się nic specjalnego. Na przemian przeplatały się takie oceny jak powyżej oczekiwań, zadowalający nędzny czy okropny. Od czasu do czasu zdarzały się trolle. Ostatnim uczniem , który podszedł do pana Horacego był Weasley.
-Znakomity kolor tu widzę!- pochwalił go pan profesor- Ciekawe czy będzie miał taki sam efekt jak wygląd.
Nauczyciel eliksirów chwycił fiolkę i łyknął wszystko na raz. Efekty jednak byłe przeciwne co do oczekiwań nauczyciela. Profesor wstał i nagle jego nos zaczął drastycznie się powiększać. Zapoczątkowało to niemałe zamieszanie wśród klasy. Narząd węchu zaczął powoli przerastać samego Slughorna. W porę jednak do akcji wkroczyła Hermiona i wycelowała różdżką w gigantyczny kinol profesora.
-Antielixirum.- wypowiedziała spokojnie dziewczynka, po czym nos Slughorna wrócił do normalnym rozmiarów.
-Weasley. Dostajesz trolla,a także w tym momencie udasz się do dyrektora. I jeszcze jedno... odejmuję osiem punktów Gryffindorowi.
-Ale ja nie chciałem...
-Nie dyskutuj.
-Dobrze...
-Jeśli chodzi o ciebie Hermiona, to powiem o twoim czynie profesorowi Flitwickowi. A poza tym dzięki tobie Gryffindor otrzymuje 20 punktów. Z zajęć to tyle, możecie udać się na kolejne lekcje.

*

Dalszy dzień lekcyjny okropnie dłużył się dla większości uczniów, jednak w końcu nadszedł upragniony koniec i wszyscy mogli udać się do swoich dormitorium czy gdzie tam chcieli. Harry i Hermiona postanowili na początku poszukać Rona. Długo im to nie zajęło, ponieważ ich przyjaciel siedział w dormitorium i zajadał się fasolkami Bertiego Botta.
-Cześć Ron ,chodź z nami musimy pogadać- powiedział Harry.
-O! Od kiedy to wy chcecie cokolwiek uzgadniać ze mną?- oburzył się Weasley
-Ron, o co ci znowu chodzi!?- powiedziała poddenerowana Granger- Sam nie chciałeś się bawić z tymi pająkami.
-Hermiona ma rację...
-Mimo wszystko mogliście się mnie jeszcze raz zapytać- powiedział przemądrzale rudzielec- Dobra chodźcie tam gdzie mamy iść.
Trójka przyjaciół szła w bezkresnym milczeniu. Nawet nie zwracali na siebie uwagi. Jakby na świecie istniało tylko jedno z nich. A celem ich "wędrówki" był Ogród Roślin Ładnych i Mniej Ładnych. Było to miejsce na terenie Hogwartu utworzone przez opiekunkę Hufflepufuu- Pomonę Sprout. Fakt, że nazwa zbytnio wdzięczna nie jest, ale nauczycielka bardzo lubiła takie dziwne.

*

Spaceru dobiegł koniec. Przyjaciele stanęli przed piękną, wykonaną przez skrzaty domowe, złocistą bramą, a następnie przekroczyli progi ogrodu. Był to stosunkowo, dość spory ogród w którym większość uczniów bardzo lubiła przebywać, jednak z powodu panującej zimy świeciło w tym miejscu pustkami. Było tutaj wiele pięknych ławek dębowych. Malowały się tutaj spore żywopłoty, niektóre zwyczajne i proste,a inne wyrzeźbione jako magiczne zwierzęta. Widniały tutaj także licznie brukowane ścieżki. Było tu cudowanie! Chociaż najlepiej ogród prezentował się przez wiosnę, lato i nieznaczną część jesieni. Wtedy prezentowały się tu cudowne trawniki i kolorowe kwiaty. W tym okresie przebywają tutaj też niewielkie magiczne stworzenia. Nasza trójka rozsiadła się wygodnie na jednej ze wcześniej wspomnianych, oprószonych białym śniegiem ławeczek.
-No gadajcie poco tu jesteśmy- zaczął z zapałem Ron- może otworzyliście to pudełko?
-No właśnie tak i teraz razem z tobą zobaczymy co w nim jest- odpowiedział Harry, po czym wyjął z kieszeni zamknięcie. Zdjął wieczko i wyjął piękny srebrny naszyjnik z wielki czarnym kamieniem szlachetnym.
-Wow!- krzyknął Ron- Daj przymierzyć- po czym chwycił nie czekając na pozwolenie naszyjnik,a następnie założył go na szyję.
-Ja bym go nie nosiła- powiedziała przemądrzale dziewczynka.
-Niby czemu?
-Ojj, Hermiona daj już spokój.-westchnął pogardliwie Potter- Co może być złego w wisiorku?
-No, a niby czemu był ukryty w pełnym pułapek labiryncie i do tego zamknięty w tym czymś?
-Nie słyszałaś o skarbach?- spytał karcąco Harry- przecież te też są dobrze strzeżone, a nic złego się jeszcze nikomu przez nie, nie stało?
-Ale to nie jest jakaś wyspa piratów. A z resztą! Dawaj to Ron!- zerwała naszyjnik z Weasleya.
-To nie jest tylko twoje!- oburzył się Ron.
-Amulet nie jest nikogo z nas- powiedziała Hermiona patrząc się na rudzielca jakby chciała go udusić- A jeśli już by miał być kogoś z nas. To byłby mój. To ja go znalazłam!
-Granger!- wstał gwałtowanie Potter- Ty już naprawdę przesadzasz. Nie zapominaj, że my ci pomagaliśmy! Jesteś strasznie samolubna!
-Właśnie!
-A wiecie co? Macie!- rzuciła czarownica naszyjnikiem w ziemię- Od teraz na moją pomoc nie liczcie.
-My cię w ogóle nie potrzebujemy- powiedział Ron ze złośliwym grymasem- Ani trochę! Możesz iść i nie wracać.
Hermiona nic już nie odpowiedziała i odbiegła ze łzami w oczach.
-Sami sobie też poradzimy!- powiedział z zapałem Weasley.
-Dobra, chodź już, bo zimno.


niedziela, 27 września 2015

Luźny post

Dobry :D

Ten post będzie taki na luzie :3. Pomyślałem, że fajnie by było gdybyście ocenili moją pracę słownie. Więc fajnie by było gdybyście pod tym wpisem napisali co sądzicie o moich rozdziała ;p.

wtorek, 22 września 2015

Harry Potter i Amulet Ciemności #6 Jak to otworzymy?

-Hermiona, muszę ci coś pokazać po lekcjach- szepnął Harry do przyjaciółki siedząc w pierwszej ławce.
-Panie Potter. Jeśli chce pan trochę poopowiadać to zapraszam na środek- powiedziała profesor McGonagall na lekcjach transmutacji.
-Już będę cicho...
-Ale ja pana zapraszam na środek!
Harry nie chętnie podniósł się z ławki i wyszedł na przeciw biurka nauczycielki.
-W takim razie powiedz mi jakim zaklęciem zamienisz pomarańczę w piłkę tenisową?-zapytała nauczycielka.
-To będzie.... Bmatero!- krzyknął Harry, bo było to jedne zn nielicznych zaklęć transmutacyjnych jakie znał.
-Poprawnie. Siadaj Potter.-powiedziała cierpko pani Minerva- Na dzisiaj to wszystko. Pamiętajcie, żeby co jakiś czas powtarzać sobie wszelkie zaklęcia. Mogę sprawdzać wasze umiejętności.

*

-Harry co takiego chciałeś mi pokazać- spytała Hermiona w dormitorium chłopców.
Harry od razu wyciągnął z kieszeni pogniecioną kartkę i podał Hermionie.
-Znalazłeś to Harry! Jesteś świetny!- powiedziała zachwycona Granger przytulając Harry'ego.
-Właściwie to dzięki mnie to znalazł...-wtrącił Ron czując, że przyjaciele zapomnieli o jego obecności.
-Nieważne kto znalazł. Ważne, że jest!-powiedziała w dalszym ciągu uradowana czarownica.-Ale nikt was nie przyłapał.
-Hahahaha-zarechotał Ron- O mały włos, a byśmy skończyli w gabinecie Snape'a. Na szczęście ja się schowałem a Harry zaczął udawać lunatyka.
-Nawet zabawne.-powiedziała z uśmiechem na twarzy szatynka wyciągając książkę.- Harry przyłóż tu ten skrawek kartki.
-Dobra- powiedział Harry wypełniając polecenie przyjaciółki
-Czytam dalej...-powiedziała Gryfonka-"Zamknięcie przybiera kolor w zależności od tych okoliczności. Zamknięcie Alomon tworzy się podczas: lawiny błotnej-kolor brązowy,sztormu-kolor niebieski,deszczu błyskawic-kolor żółty,ataku krwioplantów-kolor różowy,rzucania zaklęcia Mortemo Anguis-kolor fioletowy, kąpięli w zaczarowanych źródłach leśnych-kolor biały, podczas ataku akromantul-kolor czarny." Teraz najważniejsze, słuchajcie "żeby móc otworzyć zamknięcie Alomon należy w okoliczności jakiej zostało stworzone dane zamknięcie wypowiedzieć zaklęcie "Alomon Apertas"."
-Czyli mamy iść do pająków?-spytał Harry
-Pająków!?-wymamrotał głośnio i trwożnie Ron.
-Na to wygląda...-powiedziała cicho Hermiona.
-Ja nigdzie nie będę szedł...Boję się pająków-zwierzył się Ron
-Ron idziesz z nami!-rozkazał wręcz Potter-Jesteś nam potrzebny.
-Nie mam zamiaru!-krzyknął ze złością Ron i wyszedł z pokoju.
-Super...Nigdy nie można na nim polegać-zezłościła się Granger.
-Jakoś se poradzimy we dwoje...-powiedział smętnie Harry.
-Niestety. Dobra martwmy się jak znajdziemy te akromantule, a nie Ronaldem.
-My nie wiemy gdzie one mogą być...ale Hagrid na pewno wie!-powiedział dynamiczne Potter
-No przecież. On lubi chodzić po tutejszych lasach i łąkach.

*

Harry wraz z Hermioną stanęli przed dość niskimi jak na wzrost ich starszego przyjaciela drzwiami. Było one w dodatku trochę spróchniałe. Potter wyciągnął rękę i zapukał do drzwi.
-Już idę, idę- rozległ się gruby głos Rubeusa.
Parę sekund później drzwi rozwarły się i stanął w nich Hagrid.
-Oo, moi mali przyjaciele. Witajcie, witajcie. Zapraszam do środka.
-Cześć Hagrid!-odpowiedziały wesoło dzieciaki pakując się do środka.
Po tym jak weszli do chaty i wygodnie się rozsiedli Rubeus spytał.
-A co was do mnie sprowadza?
-No mamy mały problem...- zaczęła delikatnie wchodząc w temat Granger.
-Gdzie możemy znaleźć akromantule?- zapytał dziarsko Potter.
Brak cierpliwości nie spodobał się Hermionie przez co ta na niego krzywo spojrzała i niezauważalnie szturchnęła, na co Gryfon zareagował pytającym spojrzeniem.
-Akromantule!?-przeraził się Hagrid- Nigdy, ale to przenigdy nie powiem wam gdzie one się znajdują. To zbyt niebezpieczne.
-Ale my potrzebujemy!- sprzeciwił się Harry.
-Na co to wam?
-Nie możemy powiedzieć-odpowiedziała zawiedziona Hermiona.
-A ja wam nie mogę pomóc-odpowiedział z karcącym spojrzeniem gajowy.-Może lepiej już idźcie...
-Ale Hagrid! Musisz nam pomóc!- domagał się Harry
-Nic wcale nie muszę! Idźcie już, bo jestem teraz okropnie zajęty- skłamał Rubeus.
Przyjaciele opuścili dom gajowego ze spuszczonymi głowami.
Po wyjściu z domu przyjaciela, Harry i Hermiona zaczęli rozmyślać nad nowym planem odnalezienia akromantul.
-Harry idźmy do biblioteki-zaproponowała zrezygnowana dziewczynka.
-Zawsze można spróbować.

*

Przyjaciele otworzyli drzwi biblioteki i już po chwili siedzieli przy jednym ze stołów.
-Od czego zaczynamy?
-No najpewniej będą w dziale ksiąg zakazanych- odpowiedziała mądra dziewczynka.
Uczniowie tak też zrobili; udali się do danego działu i zaczęli dokładnie szukać.
Po kilku godzinach bezustannego poszukiwania Harry w końcu odezwał się głosem trymfu.
- Mam! "Jak wyczarować akromantulę"
-Ale Harry, my mamy znaleźć te pająki a nie je tworzyć.
-Co za różnica!-powiedział błacho Harry- Nawet tak będzie łatwiej, bo będziemy mieli do czynienia z jedną bestią a nie tysiącami.
-No w sumie to ty masz rację. Genialnie Harry.
-Chodź na Dyskretną Polanę...Tam się weźmiemy za te pajęczaki.
-Dzisiaj to ci same dobre pomysły przychodzą do głowy Harry- chwaliła Hermiona.
-No logiczne, że na tej polanie nikt nas nie zobaczy o ile ten ktoś nie wejdzie na jej teren.
-Dobra chodźmy.
-Gdzie idziecie?- odezwała się nagle dziewczynka o czarnych oczach. Była ona dość jasnej karnacji. Jej czarne włosy były splecione w warkocz sięgający do pasa i przerzucony przez ramię. Grzywka dziewczynki była średniej długości i ułożona na bok. Młoda osóbka była o pół głowy wyższa od Hermiony oraz była szczupła. Jeśli chodzi o strój to jest to mundurek typowy dla ucznia Hogwartu, z kolei na jej klatce piersiowej widniał krawacik w barwach Hufflepuffu.
-Myy?-odezwał się zakłopotany Potter- Do pokoju wspólnego.
Nagle dwójka przyjaciół wstała i chciała już iść, ale napotkana dziewczyna im przeszkodziła.
-Jak się nazywacie? Ja jestem Nelly Patterson- spytała zaciekawiona Puchonka.
-Ja to Harry Potter, a ona to Hermiona Granger.
-Dobra, my już musimy naprawdę lecieć.-powiedziała Gryfonka.
-Pa.- powiedziała lekko zasmucona Nelly. Bowiem miała wrażenie, że nowi znajomi niezbyt za nią przepadają.
I tak Hermiona z Harrym opuścili bibliotekę, jednak młoda Patterson nie miała zamiaru siedzieć bezczynnie.

*

-Wyciągaj książkę Hermiona...
Dziewczynka posłuchała się Harry'ego i zaczęła szukać odpowiedniej strony.
-Dobra, mam stronę. Cofnij się.
Czarownica wyciągnęła różdżkę i zaczęła ćwiczyć ruch różdżki, który był w kształcie spirali.
-Aranearum Vievs!
Wtem z różdżki zaczęły wydobywać wielkie akromantule. Nie był to jeden pająk, ale pojawiły się ich dziesiątki.
-Harry! 
-Wyrzuć różdżkę Hermiona!
Dziewczynka lekko się zawahała, ale nie miała wyboru i pozbywała się swojej różdżki. Pająki od razu przestały się mnożyć. Wściekłe bestie zaczęły z zawrotnym tempem gonić dwójkę czarodziejów.
-Arania Exumei!- krzyknął Harry po czym jedna akromantula padła martwa.
-To zaklęcie jest zbyt słabe, żeby pokonać taką armię.-powiedziała przerażona Hermiona- Łap to zamknięcie Harry i je otwórz!
-Ale ja nie pamiętam!
-Czy tutaj tylko ja mam myśleć? Powiedz Alamon Apertas!
-Dobra. Alamon Apertas!
Jednak po tych słowach pudełko nawet nie drgnęło.
-Musisz to powiedzieć spokojnie!
-Jak mam być spokojny, kiedy leci za mną chmara pająków!
Nim się jednak obejrzeli krwiożercze bestie ich otoczyły.
-No Potter! Szybciej!
Mimo tak zgubnej sytuacji młody Gryfon zamknął oczy i zaczął myśleć o swojej mamie i w tym czasie wypowiedział zaklęcie, a Zamknięcie Alomon zaczęło świecić białym i czystym blaskiem co także poczęło oślepiać przeklęte włochate bestie.
-Jest! Udało się! Uciekamy.
Jednak zdezorientowane pająki nie dały za wygraną i plunęły swą lepką siecią prosto w stopy dwóch czarodziejów. Z kolei jeden z nich zabrał różdżkę Harry'emu.
-To koniec Harry...- powiedziała z płaczem Hermiona.
-Nie możemy się poddawać!
-Nie rozumiesz, że zginiemy!? Nie mamy szans.
Przebiegłe pajęczaki już śliniły się na widok świeżego mięska  i zaczęły powoli dobierać się do bezbronnych przyjaciół, gdy nagle stało się coś niespodziewanego.
-Stunanio!
Nagle w stronę okropnych akromantul zaczęły wydobywać się widocznie gołym okiem fale dźwiękowe. Krwiożercze bestie zaczęły zwijać się się z bólu aż w końcu ostatkiem sił umknęły w stronę Zakazanego Lasu.
-To chyba wasze?
-Nelly?- zapytała nie do końca przytomna Hermiona sięgając wraz z Harrym po różdżki.
-We własnej osobie.- powiedziała wesoło Patterson.
-Wielkie dzięki Nelly, gdyby nie ty...
-Nie musicie dziękować- przerwała dziewczynka.-Chodźmy lepiej do skrzydła szpitalnego.
Przyjaciele momentalnie wstali, a Potter dyskretnie schował Zamknięcie Alomon.

*

-Dzień Dobry- powiedziały dzieciaki wchodząc do skrzydła szpitalnego
-Witajcie- powiedziała zaskoczono pani Pomfrey- Co wam się stało dzieciaki?
-Oni spadli z drzewa- poratowała Nelly.
-Dzięki...-szepnęła Hermiona.
-Wy to zawsze musicie coś nawywijać!-powiedziała pielęgniarka łapiąc się za głowę.-Połóżcie się na łóżkach. Zaraz się wami zajmę.
Przyjaciele zaatakowani przez akromantule usłuchali polecenia pani Poppy Pomforey.
-No nieźle jesteście poharatani- powiedziała z politowaniem lekarka- Gdzie nie spojrzę tam rana!
-To ja już pójdę...- wtrąciła Nelly.
-Masz rację, lepiej już idź.-powiedziała pielęgniarka.
Opiekuńcza pani Pomfrey jednocześnie chwyciła za wacik i płyn przeciwzakaźny i zaczęła przemywać licznie rany i zadrapania czarodziejów. Nie było to dla nich przyjemne doświadczenie, ale jakoś musieli to przetrwać. Płyn był bardzo piekący.
-Jeszcze tylko nakleję plasterki na większe rany i będziecie mogli już wyjść.- powiedziała pani Poppy chwytając za kilka plastrów.
Już zaraz wszystkie opatrunki zostały założone i Harry z Hermioną mogli wyjść.
-Idziemy do Rona- zapytał Harry, gdy opuszczali skrzydło szpitalne- Razem z nim zobaczymy co jest w środku.
-No dobra, chociaż i tak jestem na niego obrażona.- prychnęła Granger.- My się ujadaliśmy z tymi pająkami a ten tchórz nawet palcem nie kiwnął.
-Co racja to racja, ale wiecznie gniewać się na niego nie możemy.Chodźmy już, im szybciej to otworzymy tym lepiej.

wtorek, 15 września 2015

Harry Potter i Amulet Ciemności #5 W obliczu węża

Cześć:D

Szkoda, że nie ma prawie w ogóle czytelników. Jednak mam nadzieje, że w końcu się to zmieni.
Dobra, przechodzimy do kolejnego rozdziału.


-Ron...-szepnął Harry stojąc nad przyjacielem.-Ron wstawaj.
-Jeszcze wcześnie mamusiu...-wymamrotał przez sen Ronald.
-Ja ci dam mamusie.-lekko poddenerwowany Harry chwycił wnet za szklankę. z chłodna wodą i wylał na śpiocha.
-Zwariowałeś!?-krzyknął Ron nie wiedząc co się dzieje.
-Ciszej bądź...bo wszystkich pobudzisz-wyszeptał Harry-miałeś iść ze mną poszukać wyrwanej strony książki. Zapomniałeś?
-A no przecież. Czekaj już wstaję.-powiedział rudy-A Hermiona idzie z nami?
-Mówiła przecież, że nie chce mieć problemów.- powiedział pogardliwie Potter.
-Dziewczyny!-szepnął głośniej Ron z lekkim pożałowaniem.
-Dobra chodźmy nie ma czasu. Tylko cicho.
Chłopcy otworzyli drzwi i wyszli na korytarz.
-Czemu akurat w nocy tego szukamy?-spytał Ron.
-Żeby nie wzbudzać podejrzeń-uciął Harry
-A gdzie tego będzie szukać?
-Hmm, wszędzie.
-Jesteś chyba niepoważny.- zdziwił się Weasley-nigdy tego nie znajdziemy. Nawet nie wiemy czy to jest w szkole.
-Może i nie wiemy, ale warto próbować.
-Zejdziemy do lochów.-wyszeptał Harry
-Czy ty dobrze się czujesz!?-powiedział z niedowierzaniem i trwogą Ron.
-Czuję, że tam to może być.
-Potem tam pójdziemy na razie przeszukajmy to piętro.
-Niech ci będzie, ale jak tu nie znajdziemy to i tak tam pójdziemy.
Chłopcy przeszukali prawie całe piętro, lecz nic, a nic nie znaleźli. Postanowili jeszcze dokładnie przejrzeć ubytki w ścianach.
-Tutaj tez nic nie ma-westchnął Ron.
-Dobra, idziemy do lochów.-powiedział Harry i ruszył.
Ron już nic nie mówił tylko niepewnie podążył za przyjacielem pełen przerażenie. Kiedy już zbliżali się do pierwszych schodów Weasley momentalnie przewrócił się o własne nogi i upadł z głośnym hukiem.
-Uważaj Ron, bo ktoś nas jeszcze usłyszy...
-Chyba... zepsułem deskę.
Faktycznie upadek Ronalda podniósł jedną z obluzowanych desek.
-Zaczekaj Ron. Tam jest jakiś kawałek papieru.- z tymi słowami Harry podniósł ukryty pod deskami papier.
Potter dokładnie obejrzał świstek.
-To jest to!-powiedział Harry zapominając o ciszy-Mamy tą zaginioną stronę.
-Na szczęście-westchnął z ulgą rudy.-Już się bałem, że będę musiał do tych lochów schodzić.
-Kto tam jest!?-nagle odezwał się znikąd donośny, męski głos.
-To Snape-powiedział z przestrachem brunet.-Idzie tutaj.
Wtem na nic nie czekając chłopak wepchnął Rona za jedną z komód a sam zaczął udawać lunatyka.
-Harry Potter! Co ty tu wyprawiasz?-zapytał tajemniczo profesor.
Snape chwilę czekał na odpowiedź, jednak jej nie otrzymał.
-Nie rób sobie żartów, bo będziesz miał kłopoty.-powiedział z poddenerwowaniem profesor.
Nie czekając ani chwili dłużej nauczyciel Severus chwycił Potter za ramiona i potrzepał nim.
-Co się dzieje?Co ja tu robię?-zapytał Harry udając zakłopotanie.
-A więc lunatykowałeś Potter-powiedział nauczyciel lżejszym głosem, lecz było widać, że był trochę zawiedziony.-Masz szczęście, a teraz do pokoju spać.
-Już idę...
I tak nauczyciel oddalił się w swoją stronę.
-Ron idziemy.
Rudowłosy zerwał się i obaj przyjaciele ruszyli do swojego dormitorium.

poniedziałek, 14 września 2015

Harry Potter i Amulet Ciemności #4 Tajemnica Pudełeczka

Następnego dnia po zakończeniu wszystkich zajęć Harry, Hermiona i Ronald spotkali się w bibliotece.
-Jak tam było Hermiona?- spytał zaciekawiony Ron.
-Co było? Gdzie?- odpowiedziała pytaniem Hermiona.
-No jak to gdzie, w tym labiryncie!
-Strasznie tam było!-podniosła głos Hermiona-Były tam ogromne węże, żywe pnącza i w dodatku ten...ten okropny gigantyczny wężownik. Bo przeczytałam, że tak się nazywał.
-Niemożliwe!-powiedział Harry- Jak niby mogłaś to wszystko przeżyć.
-Jakbyście się uczyli tyle co ja to też byście przeżyli -powiedziała dumnie Hermiona.
-Jak zwykle się przechwalasz Granger!- wypomniał Ronald.
-Ja się nie chwalę!-zaprotestowała czarownica-Chcieliście wiedzieć jak było to mówię.
-A wy znowu się kłócicie-westchnął Harry- To jest zupełnie bez sensu! Na okrągło kłótnie, no skończcie już z tym.
-No może i masz rację Harry- powiedziała rozgoryczona Hermiona z powodu przyznania komuś racji.-Ale niech Ronald też się uspokoi.
-Ronald się uspokoi.-przedrzeźniał Ron.
-Dobra wróćmy do tematu-zaproponowała Granger.-znalazłam tam coś ciekawego, ale lepiej chodźmy lepiej do waszego dormitorium.

*

Harry i Ron mieli całkiem spore szczęście, bo w ich pokoju mieszkała tylko ich dwójka. Zwyczajnie w dormitoriach było po pięć osób.
Trójka przyjaciół po wejściu do sypialni chłopców rozsiadła się na łóżkach. Hermiona i Ron na jego łóżku, a Harry na swoim.
-No co chcesz nam pokazać-spytał pełen zaciekawienia rudzielec.
-Tylko obiecajcie , żen nikomu nie powiecie.-zarzekła Hermiona
-No przecież nie piśniemy nawet słówka- zapewnił Harry.
W tej chwili Hermiona ze swojej brązowej, skórzanej torby wyjęła czarne, małe pudełeczko połyskujące nikłym biały światłem.
-Tylko to?- spytał rozczarowany Harry-Liczyłem na coś lepszego.
-Nie widzisz, że to pudełko jest jakieś dziwne...-powiedziała Hermiona- w końcu było ukryte w labiryncie.
-No ale co mamy niby z nim zrobić?-zapytał Weasley.
-Otwórzmy-powiedział bardziej podekscytowany Potter.
-Już próbowałam.-powiedziała Granger- to nie ma żadnego otwarcia.
-Może to chroni jakieś zaklęcie, albo otwiera się w jakiś okolicznościach.-pomyślał czarnowłosy Gryfon.
-To jest myśl...- poparła Harry'ego młoda mugolka.
-Alohomora!- wypowiedział Ron celując różdżką w tajemnicze pudełko.
-Oh Ron!- westchnęła młoda czarownica- Alohomora otwiera tylko drzwi, nic innego.
-Zawsze można spróbować...
-Może pójdziemy z tym do Hagrida-zaproponował Harry
-Mieliśmy nikomu nie mówić- zaprotestował rudy.
-To przecież jest nasz przyjaciel. Pomoże nam.-przekonywał Harry.
-Wróćmy pierw do biblioteki-stwierdziła Hermiona-Poszukamy czegoś w książkach.
-No to chodźmy-powiedział Potter.

*

-Szukajmy jakiś książek.
Przyjaciele wspólnie szukali informacji na temat znalezionego przez Hermionę pudełka jednak bez skutki. Przeczytali wiele książek o zaczarowanych zamknięciach jednak na nic.
-Aaa!- pisknął Harry przewracając się.
-Harry nic ci nie jest?-zmartwiła się Hermiona.
-Nie, jest w porządku.-powiedział Harry.
-Wstawaj stary!- Ron podał rękę Harry'emy i pomógł wstać.
-A co to jest?-zaciekawił się Weasley i podniósł z ziemi zakurzoną książkę.
-To jest to!-ucieszył się Harry-Książka o tym pudełeczku.
-Świetnie chłopcy!-powiedziała uradowana Hermiona.

*

-Słuchajcie czytam-powiedziała Granger-"Zamknięcie Alomon", bo tak nazywa się to pudełko-"zostało stworzone w 1799r. przez Mirandę Alomon: jedną z najsłynniejszych czarownic wrzechczasów. Zamknięcie służy do ukrywania cennych przedmiotów. Pudełka można stworzyć będąc w siedmiu różnych okolicznościach...". W tym momencie tekst się urywa. Strona jest wyrwana- powiedziała zaskoczona Hermiona.
-Ktoś chyba chce najwidoczniej ukryć prawdę na temat tego zamknięcia- powiedział Harry.
-Na to wygląda-przyznaj Ron.
-Musimy to znaleść-stwierdził Harry.
-Ale to nie dzisiaj jest już 19:38- poinformowała czarownica.
-Ja mam zamiar poszukać jeszcze dziś dalszej części.
-Ale Harry!
-Im szybciej rozwiążemy tę zagadkę tym lepiej.-przerwał Harry szatynce.-Idziesz ze mną Ron czy się też boisz?
-No nie mam raczej wyjścia...-powiedział Ron stojąc między młotem a kowadłem.
-Złapią was!Będziecie tego żałować.-ostrzegała Hermiona.
-Wyjdziemy za dwie godziny Ron.
-Niech będzie.
-A róbcie sobie co chcecie!-powiedziała Hermiona wstając z krzesła-Jak was ktoś przyłapie to pomyślicie, że dobrze mówiłam.
I młoda czarownica wyszła z biblioteki i skierowała się w stronę swojego dormitorium.

piątek, 11 września 2015

Harry Potter i Amulet Ciemności #3 Zagubiona

Następnego dnia o godzinie siódmej rano wszyscy spotkali się na Wielkiej Sali, żeby zjeść śniadanie.
-Witam was serdecznie w waszym drugim dniu w Hogwarcie- powiedział Dumbledore.- Wczoraj niestety zapomniałem poinformować was o ważnej rzeczy,a mianowicie jest wam zakazane wchodzenie to Labiryntu Slytherina. Może was tam spotkać wiele niebezpieczeństwie. Możliwe, że ucierpi tam wasze zdrowie labo nawet stracicie życie. Czy ten zakaz jest dla was zrozumiały?
-Tak-odpowiedziały głosy uczniów.
-Dobrze, więc możecie zacząć posiłek.
Większości osób obecnych a w szczególności Ronowi nie trzeba było dwa razy powtarzać, żeby wzięli się do jedzenia.
-Ja to bym ci z chęcią znowu zniknęła te usta.- powiedziała  pogardą Hermiona do Rona.
-Nawet o tym nie myśl Hermiona!-odpowiedział stanowczo rudzielec.
-Już się tak nie martw.-powiedziała Granger.
Po zjedzeniu śniadania wszyscy poszli na lekcje. Trójka młodych Gryfonów udała się na lekcje obrony przez czarną magią.
-OBCM mamy ze Snape'em.-powiedział z grymasem na twarzy Harry- przyglądałam mu się wczoraj uważnie i wydał mi się jakiś podejrzany.
-Masz tylko takie wrażenie...- stwierdziła Hemriona.
Chwilę później w klasie profesora Severusa Snape'a.
-Dzień Dobry uczniowie-powiedział zimnym głosem nauczyciel.- na naszej pierwszej lekcji nauczycie się się zaklęcia rozbrajającego- Expelliarmus. Zaklęcie to wytrąca przeciwnikowi z ręki trzymany przez niego przedmiot.
Teraz wszyscy niech powtórzą za mną odpowiedni ruch różdżką.-zalecił Snape, poczym uczniowie uczynili to co kazał.-Dobrze więc kto jako pierwszy chce spróbować.
-To ja spróbuję- się Harry.
-Skup się na mojej różdżce, wykonaj odpowiedni ruch i wypowiedz zaklęcie.
-Expelliarmus!- i przy tym zaklęciu Harry wytrącił Severusowi różdżkę.
-Doskonale Harry, doskonale...-powiedział Snape-następny.
Zajęcie trwały przez kolejne minuty. Potem już wszyscy wyszli z klasy. Na kolejnych lekcjach nie było nic nadzwyczajnego,a mianowicie zaklęcia,roślinki. Jedynie na lekcji o eliksirach, którą uczniowie mieli poraz pierwszy była dla uczniów czymś niezwykłym. Na pierwszej lekcji uczyli się o podstawowych składnikach do sporządzania wielu rodzajów eliksirów. Po zakończeniu wszystkich lekcji czarodzieje tradycyjnie udali się do swoich pokojów. Dzieciaki nie zdążyły nawet usiąść , gdy do pokoju wparowała profesor McGonagall z kotem na rękach.
-Krzywołap!-wykrzyknęła Hermiona z uradowaniem.- Skąd pani profesor go wzięła?
-Twoi rodzice wysłali list z prośbą o zabranie twojego kota do ciebie panno Granger- tłumaczyła pani profesor.-Powiedzieli, że gdzieś wyjeżdżają i nie mogą go wziąć ze sobą. W takim razie ja już pójdę.
I z tymi słowami drzwi pokoju Gryfonów otworzyły się i po wyjściu Minervy ponownie zamknęły.
-Fajny sierściuch- mruknął pogardliwie Ron.
-Nie podoba ci się coś Ronaldzie!?- oburzyła się Hermiona.
-Jeszcze kotów tu tylko brakowało.- burzliwie powiedział rudowłosy.
-Jak dla mnie to on jest nawet miły.- wtrącił Harry.
-Koty są zazwyczaj miłe.- stwierdziła Hermiona.- No chyba, że ktoś będzie dla nich złośliwy. Prawda Ron!?
-Już spokój, dosyć!- powiedział z podniesionym głosem Potter.
-Harry, czyją ty stronę trzymasz?- spytała karcąco Hermiona.
-Nie trzymam strony żadnego z was.-odpowiedział stanowczo Harry- wy się ciągle kłócicie. Każdego dnia jakaś kłótnia! Musicie tak zawsze?
-Mów to do niego a nie do mnie. Ja się staram nie kłócić się z nim, ale on widocznie tego nie rozumie.
-Ja tego nie rozumiem!? To ty masz wiecznie jakiś problem!- krzyknął Ron i w tym momencie przestraszony Krzywołap zerwał się z podłogi i uciekł przez okno.
-Krzywołap nie uciekaj!- wołała Hermiona- Widzisz co żeś narobił Weasley? Idę go poszukać.
I tak młoda czarownica wybiegła przez drzwi i potem udała się na podwórze.
-Dziewczyn nie zrozumiesz- westchnął Ron
-Może i tak, ale nie tylko ona winna.- stwierdził Harry
-Ja tam swojej winy nie widzę. Idziemy coś przekąsić?
-A Hermiona...
-Ona zaraz pewnie wróci z tym swoim sierściuchem.- przerwał Harry'emu Ron.

*
-Krzywołap gdzie jesteś? Chodź do mnie!- wołała Hermiona.
Mimo nawoływań Granger Krzywołap się nie pojawiał. Jednak zdeterminowana czarownica nie poddawała się i nie ustawała w poszukiwaniach. Okazało się, że jej cierpliwość nie poszła na marne. Otóż w pewnym momencie zza żywopłotu wyskoczył rudawy kotek Krzywołap, jednak nie pobiegł do Hermiony tylko w stronę Labiryntu Slytherina.
-Krzywołapku gdzie biegniesz?-pytała Hermiona- Chodź do mnie, tutaj! 
Nawoływania Hermiony okazała się bezużyteczne. Kot nadal pędził w stronę zabronionego terenu. Młoda Granger jednak się nie poddawała i ruszyła w pogoń za zwierzakiem. Goniła za nim najszybciej jak potrafiła, ale kot nie dawał z wygraną, wbiegł prosto do labiryntu, a za nim też 11-latka.
Po długie bezskutecznej gonitwie udało jej się w końcu złapać niesfornego pupila.
-Dobrze, Krzywołap wracamy.- powiedziała dumnie Hermiona.
Lecz gdy się obróciła, zorientowała się, że zabłądziła i nie wie gdzie jest.
-Co ja teraz zrobię...- powiedziała sama do siebie dziewczynka ze łzami w oczach.- trudno, pójdę przed siebie.
Tak też zrobiła. Szła prosto przed siebie nieświadoma niebezpieczeństw które na nią czyhają.
Im dalej szła tym robiło się coraz ciemniej. Z czasem ledwo dostrzegała swoją dłoń.
-Lumos!- wypowiedziała Hermiona i na końcu różdżki pojawiło się światło.- teraz będzie lepiej iść.
Nagle do uszów Hermiony doszedł cichutki szelest, a potem głośniejszy syk.
-Kto tam?- spytała z drżącym głosem młoda czarownicy.- Lumos Maxima!
z różdżki wydobyło się mocne, rażące światło i w tym momencie z krzaków wyskoczył gigantyczny wąż, który rzucił się na Hermionę i ją powalił, po czym owinął się wokół niej tworząc pułapkę.
-Aaaaaaa! Ratunku!- wołała bezskutecznie dziewczynka.
Ogromny gad zaciskał się coraz mocniej i mocniej.
-Vipera Evanesca!- rzuciła zaklęcie czarownica i płomień z różdżki począł spalać węża.
Zwierzę syczało przeraźliwie z bólu aż w końcu przemieniło się w stosik popiołu. Hermiona głęboko odetchnęła. Już prawie straciła przytomność. Przysiadła na chwilę z ulgą wypowiadając zaklęcie Lumos. Myślała, że to już koniec, lecz to nie był koniec. Wtem pojawiło się kolejne kilka wielkich węży. Tym razem dziewczyna nie straciła zimnej krwi i poczęła walkę z bestiami.
-Krzywołap schowaj się za mną.
-Terraverto- przemieniła jednego z gadów w pucharek na wodę- Vipera Evanesca Maxima!- zaklęcie, które nie łączy się ze wzmacniaczem "maxima" zadziałało. Hermiona wiedziała, że są nikłe szanse żeby się udało, ale jednak. Pojawiło się wtem kilka gorących płomieni i zaczęły spalać krwiożercze bestie gotowe do ataku na młodą Granger.
-Udało mi się!Udało!- krzyknęła szczęśliwa Hermiona- chodź dalej Krzywołap.
Teraz Hermiona wolała pozostać czujna, domyślała się, że jeszcze wiele niespodzianek może ją tu spotkać.
Dziewczyna w towarzystwie kota szła dalej. Bacznie teraz obserwowała wszystko co się dzieje wokół niej.
Po jakimś czasie wędrówki labirynt zaczynał się zacieśniać aż tak, że młoda czarownica musiała się przedzierać między gęstymi chaszczami tworzącymi ściany labiryntu. Skutkowało to oczywiście licznym ranami i zadrapaniami. Po takiej dość długiej "walce" z roślinami w końcu labirynt się poszerzył i to umożliwiło uczennicy swobodny ruch. Nagle Hermiona ujrzała dwa kierunki. Nie wiedziała dokąd prowadzi żaden z nich, więc większego wyboru nie miała i skierowała się ku jednemu z kierunków. Marsz był dość krótki, ponieważ roślinny korytarz zostawił niespodziankę dla dziewczynki- ślepy zaułek.
-Ehh, trzeba zawracać- westchnęła znudzona Gryfonka.
Jednak nie zdążyła postawić nawet kilku kroków i kilka metrów przed nią zaczęły wyrastać z ziemi pnącza, które pięły się ku górze i poczęły tworzyć kolejna wielką ścianę.
-Dosyć tych żartów!-zezłościła się Hermiona jednocześnie odczuwając strach.- Incendio!
Jednak zaklęcie nie wywarło żadnego skutku na pędach, które ciągle wyrastały z ziemi.
-Czemu te rośliny się nie podpalają!?-zezłościła się Hermiona- pewnie jest na nich rzucone jakieś zaklęcie ochronne.Dobrze przedrę się przez to!
I tak rozpędzona Hermiona wbiegła w coraz gęstsze rośliny. Po chwili czarownica stała już po drugiej stronie.
-Tak! Możemy iść dalej.- powiedziała Hermiona, gdy nagle na jej nodze zacisnęło się długie pnącze i zaczęło przyciągać nieszczęsną dziewczynkę w stronę gęstwiny.
-Jeśli ktoś mnie słyszy! Niech mi ktoś pomoże! Błagam!- wykrzyknęła załzawiona już Hermiona.
I wtem  do nogi Gryfonki podbiegł Krzywołap i wyciągnął swe ostre pazury, a następnie dzielnie przeciął więzadła.
-Kotku uciekamy! - krzyknęła szatynka.
Mimo, że dziewczyna odzyskała wolność, to złowieszcze pnącza nie ustawały w schwytaniu czarownicy i ruszyły w pogoń za nią. Na szczęście Hermiony rośliny nie były tak bardzo szybkie i w pewnym momencie kiedy ona i Krzywołap zyskali kilku metrową przewagę, chwyciła kotka na ręce i rzuciła się w pobliski krzak. Nieustępliwe rośliny nie wyczuły tego zamierzenia Gryfonki i ruszyły w prawą stronę, z kolei ona wraz z kotem poszli na wprost.
-Jest coraz gorzej...-powiedziała ze strachem Hermiona-Nie wiadomo co będzie dalej.Tutaj można się wszystkiego spodziewać.
Zrezygnowana dziewczynka szła mimo wszystkiego dalej. Poruszała się ostatkami sił. Do tego liczne rany bardzo ją piekły. Chociaż nic w tym labiryncie nic czarownicy nie oszczędzało to i tak się nie poddawała. Wędrowała dalej, nieustannie.

*

-Nie dziwi cię to, że Hermiony nie ma już od ponad pięciu godzin?- spytał Harry
-Pewnie znowu gdzieś ryczy.- warknął Ron
-Od pięciu godzin!?Nie przesadzaj Ron.
-U niej to wszystko możliwe.
-Chodź, idziemy do Profesor McGonagall.
-Jak chcesz to idź sam. Ja tu zostaję.
-Idziesz ze mną! Jak coś się jej stało to będzie twoja wina.- powiedział z podniesionym i pełnym gniewu głosem Potter
-Niech ci będzie...-burknął rudowłosy
Po kolejnej chwili chłopcy znaleźli się przed gabinetem nauczycielki transmutacji, po czym głośno zapukali. Następnie trochę odczekali aż w końcu zobaczyli otwierające się drzwi.
-Potter?Weasley?A co was do mnie sprowadza.-spytała pani profesor.
-Bo my mamy taki problem dotyczący Hermiony-powiedział cichutko Harry
-Wejdźcie i mi opowiecie o co chodzi.
Po kilku sekundach już wszyscy zasiedli na wielki skórzanych, brązowych fotelach w otoczeniu wielu obrazów ilustrujących najbliższych pani profesor. Większośc drewnianych mebli była tu wykonana z leszczyny, z kolei ściany były pomalowane na ciemny pomarańcz.
-No słucham was?-zapytała Minerva McGonagall
-Bo Hermionie uciekł kot i ona zanim pobiegła...
-I to jest wasz problem?-przerwała z oburzeniem nauczycielka.
-Nie, proszę mi dać skończyć.-powiedział Harry
-No dobrze, proszę.
No więc, uciekł jej kot i Hermiona poszła go poszukać i nie ma jej już od pięciu godzin.- wydusił z siebie chłopak.
-Musimy jej niezwłocznie poszukać. Chodźcie mi pokazać w która stronę poszła.

*

Młoda Granger szła już na ostatkach sił. Powieki jej się same zamykały, a nogi od czasu do czasu odmawiały posłuszeństwa. Nagle, po krótkim czasie w oddali dało się dostrzec nikłe światełko, więc czarownica przekonana, że czeka tam ją coś dobrego w końcu wydostanie się z tego mroku. Hermiona zaczęła iść znacznie żwawiej jakby wszystkie siły jej wróciły, aby już po chwili być przy światełku. Zagubiona dziewczynka podeszła to jasnego światła, które utrzymywało jakieś dziwne małe,srebrne pudełeczko. Po chwili namysłu zdecydowała, że zgarnie to znalezisko, no i tak zrobiła. Chwyciła skrzyneczkę i schowała do kieszeni. Potem postanowiła chwilę odpocząć i przysiadła wraz z kotem na pobliskim głazie. Gdy tak nagle niby znikąd koło niej spadła jakaś gęsta ślina i po chwili wytopiła sporą dziurę w ziemi. Hermionę sparaliżowało to strachem. Podniosła głowę do góra i zobaczyła gigantycznego węża. Jednak nie był on jak inne beznogie gady, ponieważ posiadał długie łapy zaopatrzone w ostre pazury oraz masywne nogi. Był także znacznie większy niż jego (prawdopodobnie)kuzyni, a także jak już wiadomo pluł żrącą śliną. Wtem Granger zerwała się i zaczęła biec przed siebie ile sił w nogach, to samo zrobił oczywiście Krzywołap. Potwór ruszył w pogoń za dziewczynką. był on bardzo szybki, głównie dzięki nienaturalnym dla węża nogom.
-Wingardium Leviosa!- wtem Hermiona podniosła jeden z większych kamieni i rzuciła prędko w stwora co zwiększyło odległość pomiędzy dziewczynką, a maszkarą. Wróg uderzony w głowę zdezorientował się lekko i Hermiona korzystając z sytuacji ukryła się w jakimś ciemnym miejscu.

*
-Pobiegła w tą stronę!-powiedział Harry
-Dobrze sprawdzimy to.-odpowiedziała McGonagall
Harry,Ron i pani Minerva poczęli obszukiwać dokładnie teren. W pewnym momencie Ron zaczął zbliżać się do labiryntu.
-Ron nie podchodź tam!-wykrzyknęła ostrzegawczo pani profesor.
-A może ona właśnie tam pobiegła!-krzyknął z przerażeniem Harry.
-Nie może być!Zostańcie tutaj idę tam czym prędzej!Nie wiadomo czy ona jeszcze zyje,a jeśli żyje to jest mało czasu na jej ratunek.
i tak pani profesor przekroczyła mroczne progi Labiryntu Slytherina.

*
Wężopodobne coś mimo,że nie widziało Hermiony to miało wręcz doskonały słuch. Po chwili stwór warknął przeraźliwie przez co kot Hermiony miauknął ze strachu. Potwór ruszył od razu w stronę kryjówki, a Hermiona ponownie rzuciła się w pogoń.
-Petrificus Totalus!- uderzyła zaklęciem Hermiona na krwiożerczego potwora.
Jednak bestia była odporna na sporą liczba czaru i ten nie wyrządził stworowi żadnej krzywdy i tylko sie rozwścieczył. Niby wąż przyspieszył jeszcze bardziej i zaczął pluć swoją wypalające śliną. W pewnym momencie jedna kropla groźnej substancji spadła na łapę Krzywołapa.
-Miaaaaaaaau!- pisknął boleśnie kot.
-Krzywołap!Nie!-z tymi słowami bez namysłu młoda czarownica wzięła go na ręce i zaczęła biec dalej.
Nagle zza zakrętu przed oczami Hermiony ukazała się dumna postać profesor McGonagall.
-Mortemo Anguis!-ze słowami profesor z różdżki wystrzeliła nikła fioletowa smuga i uderzyłą w rozwścieczonego stwora. Nagle na bestii zaczęły powstawać liczne dziury i go poczęły niszczyć.Po pewnym momencie po bestii nie było ani śladu.
-Chodź Hermiono idziemy stąd.
Następnie udali się do zamku.
-Granger, co ci przyszło do głowy, żeby tam wchodzić!-wykrzyknęła kipiąca ze złości profesor.
-Ale Krzywołap tam pobiegł....
-To nie zmienia faktu, że złamałaś zakaz-powiedziała surowo nauczycielka-widzę, że coś sie stało twojemu kotu.Wezmę go do skrzydła szpitalnego a ty marszcz na kolację.

*

-Witam Was moi drodzy na kolejnym spotkaniu wieczornym- powiedział donośnym głosem Albsu Dumbledore.-Chciałbym tylko powiedzieć parę słów na temat panny Granger. Zachowała się panna bardzo nie odpowiedzialnie! Złamałaś zakaz, a wiążą się z tym konsekwencje, a konkretnie 100 minusowych punktów dla Gryffindoru oraz ty Hermiono masz zakaz opuszczania budynku szkolnego do końca tego orku szkolnego, chyba, że będzie taka potrzeba. Naprawdę po tobie moja droga się takiego czegoś nie spodziewałem.
-Przepraszam...-żałośnie powiedziała Hermiona.
-Mimo wszystko jednak panna okazała się niezwykła odwagą i znajomością wielu przydatnych zaklęć za co jakoś zostaniesz nagrodzona Hermiono, ale to nie teraz. Dobrze możecie już zacząć posiłek.








poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Wykreślanka postaci z HP #1

Cześć.

Jak wcześniej mówiłem oprócz pisanych przeze mnie opowiadań pojawią się tu także różne zabawy. W tym poście pojawia się jedna z nich.